Homilia, XXI niedziela zwykła, rok C, 2

Homilia na XXI niedzielę zwykłą, rok C

 

Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? (Łk 13, 23).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Kiedy słyszę te słowa z dzisiejszej Ewangelii zamiast myśleć o nas – uczniach i naśladowcach Pana Jezusa – przychodzą mi myśl świadkowie Jehowy. Dlaczego? Bo oni – choć błądzą i są daleko od Boga – to jednak mają odwagę chodzić po ulicach i domach. I wówczas bardzo często stawiają podobne pytania. Zastanawiają się: Kiedy będzie koniec świata? Kiedy Bóg uczyni niebo na ziemi? Kto będzie zbawiony? Jaka będzie liczba zbawionych?

Zaczepił mnie kiedyś na ulicy świadek Jehowy i zapytał, czy wiem, ilu ludzi będzie zbawionych. Udałem, że nie wiem, aby usłyszeć od niego ową magiczną liczbę. Okazało się, że chodzi o liczbę 144 tysięcy ludzi. Nasuwa się pytanie: Czy tylko tyle będzie zbawionych? To cała nasza parafia ma szansę się zbawić, ale wszyscy mieszkańcy Wrocławia już nie. Ktoś mógłby zapytać: Skąd taka liczba? I co będzie z resztą ludzi? Otóż 144 tysiące – to liczba biblijna, zaczerpnięta z Apokalipsy św. Jana Apostoła. Czytamy w niej: I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela (Ap 7, 4). Świadkowie Jehowy – zresztą błędnie – utrzymują, że to jest dosłowna liczba zbawionych. Natomiast tak naprawdę, ta liczba w znaczeniu biblijnym jest iloczynem trzech liczb: 12, 12 i 1000. Pierwsza 12 symbolizuję 12 pokoleń Izraela i wskazuje na sprawiedliwych Starego Testamentu; druga 12 symbolizuje 12 Apostołów i wskazuje na sprawiedliwych Nowego Testamentu; natomiast 1000 w znaczeniu biblijnym to liczba nieskończona. A zatem czy tylko będzie zbawionych 144 tysiące ludzi? Nie. Św. Paweł napisał w 1 Liście do Tymoteusza: Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy (1 Tm 2, 3-4). A zatem Bóg mówi, że ta liczba jest nieskończona. Każdy może zostać zbawiony, pod warunkiem, że będzie miał taką wolę.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Św. Augustyn jest autorem bardzo ciekawej maksymy: Pan Bóg stworzył nas bez nas, ale nas bez nas nie zbawi. Te słowa streszczają całą naukę o Bogu. Oznaczają, że Bóg nas stworzył z miłości i bez naszych zasług, ponadto odkupił nas przez mękę i śmierć na krzyżu. Ale kwestię naszego zbawienia pozostawił nie tylko sobie, lecz liczy się także z naszym zdaniem, czeka na naszą akceptację, naszą zgodą. Ta nasza zgoda to oczywiście przeżyte przez nas pięknie nasze życie. Mamy wolną wolę, sami podejmujemy decyzje. Nie jest tak, że Bóg nas do czegokolwiek przymusza. Nie tak, jak jest może w naszych domach: Musisz zrobić to, bo inaczej nie dostaniesz kolacji. Nasza wolna wola działa w ten sposób, że Bóg mówi: Ja ci pokażę, jak będzie najlepiej. A ty, jeśli chcesz, możesz tak zrobić albo postąpić zupełnie inaczej. Jesteś w tym względzie wolny. Możesz na przykład iść do szkoły przygotowany do zajęć i – jak cię zapytają – pewnie dostaniesz dobrą ocenę. Ale możesz też iść bez zadania domowego. Może się uda, a może nie. Wolno nam zatem – w imię wolnej woli – odrzucić wskazówki Boga, ale wtedy musimy pamiętać, że nasze życie jest jak gra w lotto: uda się, albo się nie uda.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Czy w tej naszej wolnej woli jesteśmy pozostawieni sami sobie? A może Bóg nam w jakiś sposób pomaga? Oczywiście, że tak. W Ewangelii Chrystus mówi do nas: Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5).

W głównych prawdach wiary mówimy: Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna. To znaczy, że Bóg – abyśmy dobrze rozeznawali co dobre a co złe, abyśmy się nie pogubili – daje nam swoją łaskę. Łaska to dar dany za darmo. Czasami mówimy, że ktoś nam robi łaskę. Wyrządza nam dobro, ale wcale tego nie musi. Robi, bo chce. Tak też jest z łaską Chrystusa. On nam robi łaskę, że daje nam swoją łaskę. Ale bez tej łaski nie damy sobie rady. Skoro Bóg nas stworzył – jesteśmy Jego własnością. Zatem należymy do Niego, zależymy od Niego. Dlatego też do kompletu potrzebujemy Jego łaski. Ta łaska Boga jest jak woda dla ryby albo jak pożywienie dla naszych ciał. Bóg daje nam dwojaką łaskę. Daje łaskę uczynkową. Ona nas ukierunkowuje, pozwala nam czynić dobro. Ale daje też łaskę uświęcającą – po chrzcie świętym, albo po popełnionym grzechu w sakramencie pokuty. Ta łaska z kolei jest biletem, przepustką do nieba. Gdyby w momencie śmierci jej nie było – no to będzie problem z naszym zbawieniem. Dlatego, gdy widzicie, że ktoś zbliża się do przejścia na tamten świat, zadbajcie, aby nie zabrakło mu łaski uświęcającej, aby przed śmiercią zdążył się wyspowiadać. Są bowiem ludzie, którzy umierają bez spowiedzi. Umarł starszy człowiek na raka. Długo chorował. Przychodzi rodzina zamawiać pogrzeb. Pytam, czy przyjął sakramenty. A ono na to, że to było nagle i nie zdążyli. Nagle? Nic dodać, nic ująć.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Czy tylko nieliczni będą zbawieni? (Łk 13, 23) – oto pytanie z dzisiejszej Ewangelii. Warto zapytać siebie, czy stawiamy sobie takie pytanie? Czy myślimy o naszym zbawieniu. Pismo Święte mówi: Skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem (…) Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie się mocno Słowa Życia (Flp 2, 12. 14-16). Zatem warto myśleć o zbawieniu. Żyjemy pośród narodu zepsutego i przewrotnego – mówi Biblia. To jest prawda. Spotykamy się z brakiem uczciwości, grzechem. Są sprawy, które nas denerwują i gorszą. Nie wolno nam jednak patrzeć na ten świat i układać się z tym światem. Mamy być źródłem światła w świecie (por. Flp 2, 15). Czasami dzieci i młodzież za wszelką cenę chcą mieć markowe rzeczy – bo wtedy będą trendy. Wszyscy teraz robią sobie tatuaże, bo jest taka moda. To jest ślepe posłuszeństwo temu światu. Nie patrzymy, co jest dla nas dobre, tylko na siłę upodabniając się do świata, leczymy nasze kompleksy. Czy tak ma być? Nie. Mamy być źródłem światła w świecie (por. Flp 2, 15), czyli to my mamy wyznaczać styl, modę.

Pan Jezus mówi dzisiaj, że myśląc o zbawieniu, mamy usiłować wejść przez ciasne drzwi (por. Łk 13, 24). Co to znaczy? To znaczy, że za dużo w nas jest wchodzenia szerokimi bramami. Za dużo jest tego, co nie ma nic wspólnego z Chrystusem. Czasami żyjemy, jakby Boga nie było.

Jak jest z naszą wiarą? Czy to wszystko nie jest zbyt powierzchowne? Może wypadałoby w końcu porządnie zacząć się spowiadać, a nie ciągle udawać w konfesjonale lepszego niż jestem. Może wypadałoby w końcu porządnie zacząć uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej: być w kościele, a nie pod kościołem, brać czynny udział, śpiewać. Może wypadałoby w końcu zacząć się modlić, a nie tylko klepać jakieś formułki i teksty. Może wypadałoby w końcu zacząć żyć słowami Ewangelii, a nie tylko powtarzać, że tak się nie da, bo za trudno. Gdy weźmiemy sobie do serca te słowa – to będzie właśnie wchodzenie przez ciasne drzwi.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Bóg mówi dzisiaj do nas w drugim czytaniu: Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza (Hbr 12, 5). Bo koga Pan doświadcza, tego kocha. I dodaje: Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? (Hbr 12, 7). Jeżeli kochamy nasze dzieci, jesteśmy w stosunku do nich wymagający. Nie pozwalamy na wszystko, wyznaczamy zadania do wykonania. Stawiamy im wymagania, ale nie dlatego, że realizujemy nasze zachcianki, ale dlatego, że chcemy dla nich jak najlepiej. Podobnie jest z Bogiem. Jeżeli On nas doświadcza i karci, to dlatego, że chce z nas uczynić jeszcze lepszych ludzi. Jak się otworzymy na Boże karcenie, z pewnością dobrze na tym wyjdziemy. Może początki będą trudne, ale finał za to piękny.

Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi (Łk 13, 24), a wtedy zapewne nie tylko nieliczni będą zbawieni (por. Łk 13, 23). Amen.

 

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja