Homilia, XIX Niedziela Zwykła, rok C
„Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jest taka opowieść, którą bardzo lubią powtarzać rekolekcjoniści (w rożnych wersjach) przy okazji rekolekcji czy też misji parafialnych. Jedna bardzo pobożna pani (taka, co to w pierwszej ławce siedzi w swoim kościele i dużo się modli) dowiedziała się, że tego właśnie dnia przyjdzie do niej Pan Jezus. Czym prędzej – jak przystało na polską gospodynię przystąpiła do porządkowania swojego domu. Starannie posprzątała wszystkie pomieszczenia, pozamiatała schody. Upiekła nawet ciasto – któż wie, może, jak Pan Jezus po zmartwychwstaniu jadł ryby, to może teraz spróbuje jej wypieków. A jak jeszcze pochwali, że dobre, to ona tradycyjnie – jak każda Polka z fałszywą pokorą – powie, że się tym razem jej to ciasto nie udało. Można by zapytać tych naszych polskich gospodyń: Kiedy wam, Drogie Panie, w końcu uda się to ciasto, skoro za każdym razem mówicie, że wychodzi nie takie, jak trzeba?
Jak wszystko przygotowała, usiadła i czekała. Najpierw zapukała sąsiadka. Ciasto piekła i potrzebowała szklankę cukru. Nie mam czasu na takie sprawy dzisiaj. Nie zawracaj mi sąsiadko głowy. Czekam na ważnego gościa – Pana Jezusa.
Przyszła jej mała wnuczka, żeby babcia poczytała jej książkę, ale babcia obrażona na synową, która odebrała jej jedynego syna pogoniła do domu wnuczkę z komentarzem: tyś taka sama, jak twoja matka. A zresztą dziś nie mam czasu, czekam na Pana Jezusa.
W końcu po raz trzeci ktoś zapukał do drzwi. Otwiera, a tu ubogi żebrak, który przyszedł poprosić o coś do zjedzenia, bo to już popołudnie a on jeszcze dzisiaj nic nie jadł. Ale ta pani również i tym razem powiedziała, że nie ma teraz czasu na takie przyziemne spawy, bo czeka na Pana Jezusa. I wygoniła także tego żebraka.
No i czekała. I co? I czekała dalej, mijają kolejne godziny, już pora na wieczorne wydanie Wiadomości. Obejrzała je. Potem jeszcze jakiś film – tradycyjne z powtórki. I nic. Jezus nie przyszedł. Umęczona całodziennym wyczekiwaniem – jak przystało na pobożną niewiastę – uklęknęła do wieczornej modlitwy i poczęła robić wyrzuty Panu Bogu, że ona czekała, a On nie przyszedł. Wtedy Pan Jezus odpowiedział: trzy razy próbowałem cię dzisiaj odwiedzić, ale ty za każdym razem nie wpuściłaś mnie do domu.
I w tym miejscu trzeba by przywołać słowa z dzisiejszej Ewangelii: „Czuwajcie więc i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.
Drodzy chrześcijanie!
Ta historia jest dobrym obrazem do dzisiejszej Ewangelii. Bo ta Ewangelia bardzo pasuje do naszego codziennego życia.
W Liście do Hebrajczyków czytamy: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca”. I to słowo Boże – jeśli się na nie otworzymy – za każdym razem dotyka naszego życia. Również dzisiaj.
Stworzył nas Bóg na swój obraz i podobieństwo. Nie tak jak w tym kawale: stworzył Bóg mężczyznę, popatrzył na niego i zachwycił się swoim dziełem, następnie stworzył kobietę, popatrzył na nią, i powiedział: ty będziesz się musiała malować. Nie w ten sposób.
Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, to znaczy: skoro Bóg jest dobry, powołuje nas, abyśmy rozwijali w sobie dobroć. Skoro Bóg jest miłością – my mamy kochać ludzi, szanować, obdarzać miłosierdziem. Skoro Bóg jest wieczny, to powołał nas do wieczności. I mamy, co prawda – w przeciwieństwie do Niego swój początek – ale nie mamy już końca. Będziemy żyli wiecznie. Problem tylko w tym, czy ta wieczności upłynie nam z Bogiem, czy też bez Boga.
Dlatego trzeba się przejąć słowami Pana Jezusa, który nawołuje dzisiaj do czujności. Bądźcie gotowi, bo przyjdę po was i będę musiał zdecydować: biorę was do nieba, albo posyłam was do piekła. Tak w praktyce będzie.
Drodzy Bracia i Siostry!
Jak ma wyglądać ta nasza czujność? Musi być niezwykle aktywna. W Ewangelii Jezus mówi o sługach czekających na Pana. Jak ten obraz za mało do nas przemawia, to wyobraźmy sobie czujność żony, która czeka na męża wracającego w nocy po ciężkiej pracy na przykład w kopalni, albo czujność osoby towarzyszącej komuś choremu, umierającemu.
Oczywiście można sobie wyobrazić – jak do kogoś mocniej to przemawia – również obraz czujności rodziców czekających na swoje nastoletnie dziecko wracające w sobotę w nocy z dyskoteki do domu. Ojciec pyta: wróciłeś? No. Pokaż się, chuchnij. Dobrze, idź spać. Rano wstań na Mszę świętą. No.
Drodzy Bracia i Siostry!
Ta czujność, czuwanie ma być zatem z naszej strony aktywne.
Żydzi mieli dobry początek. Czytamy o tym w pierwszym czytaniu. Oczekiwali wyzwolenia Izraela. Składali ofiary, ustanowili prawo, śpiewali hymny. Ale jak już przyszło to wyzwolenie, jak anioł im oznajmił: „Dziś w mieście Dawida narodził się wam Mesjasz”, to oni ostatecznie odrzucili i nie przyjęli Jezusa, bo jakiś dziwny. Przecież my wiemy kto to jest, to syn cieśli. Niestety, oceniamy ludzi z wyglądu. Oceniali współcześni Jezusowi, oceniamy my. Bo za niski, bo za gruby, bo niewyraźnie mówi. A co mówi – to już nie jest ważne. Nie będę z nim pracować, rozmawiać, bo nie w moim stylu. Ty masz z nim pracować, a nie mieszkać do końca życia. On nie musi być w twoim stylu. On ma być przez ciebie po prostu akceptowany, jako człowiek, jako chrześcijanin.
Dzisiaj dla wielu ważniejsza jest zewnętrzna strona. Może być byleco, ale jak pięknie zapakowane, to biorę. Coś, co się mi na pewno nie przyda, ale jest w sklepie za 5 zł i ładnie wygląda. To muszę to mieć.
Podstawą tej naszej czujności jest wiara. Otrzymaliśmy od Boga tę łaskę wiary. Ona jest – jak przypomina dzisiejsze drugie czytanie z listu do Hebrajczyków – poręką (zapewnieniem) tych dóbr, których się spodziewamy. Jest dowodem na niebo – na tę rzeczywistość, której pragniemy, oczekujemy. Spodziewamy się dostać od Pana Boga.
Ale żeby otrzymać królestwo Boże, osiągnąć niebo, potrzeba konkretnej postawy życia. Człowiek wierzący powinien łączyć wszystkie wydarzenia swojego życia z Bogiem. Bóg jest we wszystkim obecny. „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” – przypomina Pismo Święte. Dlatego nie modlimy się przed posiłkiem, ponieważ żona, mama źle gotują i na wszelki wypadek, aby się nie otruć, ale, że chcemy podziękować za to, co jest na stole samemu Panu Bogu.
Bardzo dobre połączenie życia z wiarą widzimy ostatnio u naszych braci prawosławnych w Rosji. W kraju pożary a duchowni ogłaszają narodową pokutę i zachęcają do postu w intencji, aby Pan Bóg ich uchronił, zachował od czegoś gorszego.
Trzeba wiązać swoje życie z wiarą. Zrozumiał to nawet prezydent Francji Nikolas Sarkozy, który wypowiedział się w jakimś wywiadzie, że nie można walczyć z religią chrześcijańską, bo ich kraj ma w niej swoje korzenie. Zrozumieli, że państwo w ich rozumieniu, to państwo pozbawione zasad moralnych i etycznych. I we Francji obecnie nawet przybywa świadomych chrześcijan.
A my jesteśmy jeszcze na etapie fascynacji paradami równości. W Polsce pojawiają się młodzi ludzie z nowej lewicy i chcą rozdziału Kościoła od państwa. Taki rozdział jest od dawna. Za młodzi są i nie zauważyli tego. Oni by chcieli, aby katolik miał świecki pogrzeb. Przecież, gdyby temu katolikowi, który całe życie chodził do kościoła urządzili świecki pogrzeb, on by się w trumnie przewrócił. Chcieliby, aby katolickie dzieci nie uczyły się w szkole religii. A dlaczego, przecież to ich prawo konstytucyjne. Chcieliby, aby księża płacili podatki. Od dawna płacą podatek z tego tytułu, że pracują w parafii, płacą z tego samego tytułu również ZUS. Tylko oni nie czytają książek i o tym nie wiedzą.
Zabrać uposażenia kapelanom szpitalnym, więziennym – w ramach oszczędności. Oni są tam potrzebni. Ludzie wierzący, którzy leżą w szpitalach mają prawo ich tam spotykać. A dlaczego na przykład nie szukać oszczędności gdzie indziej? Służbowe mieszkania, samochody, ubrania, telefony.
Nie atakuje nikogo, nie chcę się nikomu narażać, tylko trzeba żyć w prawdzie. A żyć w prawdzie, to żyć wiarą w Jezusa Chrystusa. Przejmować się Jego słowami.
Drodzy Bracia i Siostry!
Niech Eucharystia – zwłaszcza ta niedzielna, w której mamy nie tylko obowiązek, ale przede wszystkim przywilej uczestniczyć – umacnia nas w wiernym kroczeniu za Panem Jezusem. Niech będzie też dla nas lekcją aktywnego czuwania. Z jednej strony troski o własny rozwój duchowy i szacunek do drugiego człowieka, z drugiej zaś strony okazją do budowania głębszej relacji z Jezusem. I nieustannie pamiętajmy o słowach Boga skierowanych dzisiaj do nas: „Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”. Amen.
Ks. Marcin Kołodziej |