Homilia na uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, rok A
To jest chleb, który z nieba zstąpił (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (J 6, 58).
Drodzy Bracia i Siostry!
Jest parę historii o Św. Wawrzyńcu. Dobrze znana jest ta, która mówi, że prefekt Rzymu – na polecenie cesarza – zażądał od Św. Wawrzyńca, aby mu pokazał całe bogactwo Kościoła. A ten po kilku dniach sprowadził ubogich i chorych Rzymu, po czym powiedział prefektowi, że to jest prawdziwe bogactwo Kościoła.
Inna historia związana jest już z samym męczeństwem Św. Wawrzyńca. Gdy chcieli od niego wyciągnąć wiadomości o skarbach Kościoła i przypiekano go na rozżarzonej kracie, on miał na tyle siły albo poczucia humoru, które pewnie wypływało z wiary, że powiedział oprawcom, aby go przewrócili na drugi bok, bo ten się już dostatecznie przypiekł.
Ale jest też inna historia. Może mniej znana. Zanim na rozkaz cesarza Waleriana namiestnik rzymski pojmał Św. Wawrzyńca, na kilka dni wcześniej wziął w niewolę papieża Sykstusa II. Ponieważ papież spodziewał się tego, przed aresztowaniem zawołał Św. Wawrzyńca i dał mu święty Graal, czyli kielich, którego Chrystus użył na Ostatniej Wieczerzy sprawując pierwszą Mszę świętą. Ten kielich jest zatem swoistą relikwią eucharystyczną. Odwołuje nas, kieruje nasze myśli w stronę Mszy świętej. Św. Wawrzyniec zaopiekował się tym kielichem i przekazał go swoim rodzicom, którzy mieszkali w Hiszpanii. Dzięki temu zachował się on do dzisiaj i możemy go podziwiać w katedrze w Walencji.
Drodzy Bracia i Siostry!
W ten szczególny dzień, jakim jest uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa wypada pochylić się nad tajemnicą Eucharystią. Jak ją postrzegać? Jak ją przeżywać? Jak w niej uczestniczyć?
Św. Jan Paweł II swoją ostatnią encyklikę poświęcił właśnie Eucharystii. Napisał w niej, że Kościół – czyli każdy z nas – żyje dzięki Eucharystii (Ecclesia de Eucharistia vivit). Eucharystia buduje Kościół. W Eucharystii zawiera się całe dobro duchowe Kościoła, czy sam Jezus Chrystus (nr 1). Ostatnie pisma danej osoby można postrzegać jako swoisty testament. Może właśnie encyklika papieża o Eucharystii jest jego testamentem dla nas, abyśmy we właściwy sposób podeszli do Mszy świętej.
Czasami do drzwi naszych domów pukają Świadkowie Jehowy. To jest sekta. A z sektami się nie dyskutuje. Ale oni stawiają nam czasem pytanie o to, kiedy na ziemi będzie niebo. Miałem kiedyś w ręku książkę pod takim tytułem: Kiedy niebo jest na ziemi? Odpowiedź jest jedna. I na to pytanie Świadków Jehowy, i na ten tytuł książki. Niebem na ziemi jest Eucharystia. Dlatego, jak Świadkowie Jehowy chcą znaleźć się w niebie, to niech zaczną od uczestnictwa w niedzielnej Mszy świętej. W teologii prawosławnej jest takie piękne przekonanie, że podczas Mszy świętej Pan Jezus nie tyle zstępuje do nas, ile unosi nas na ucztę niebieską w niebie. Zabiera nas do nieba i tam dla nas sprawuje Mszę świętą. W naszej liturgii, w pierwszej Modlitwie eucharystycznej zdaje się, że dochodzi do głosu podobne przekonanie, gdy kapłan wypowiada słowa: Pokornie Cię błagamy, wszechmogący Boże, niech Twój święty Anioł zaniesie tę Ofiarę na ołtarz w niebie przed oblicze boskiego majestatu Twego, abyśmy przyjmując z tego ołtarza Najświętsze Ciało i Krew Twojego Syna, otrzymali obfite błogosławieństwo i łaskę. W taki sposób należałoby postrzegać Eucharystię.
Drodzy Bracia i Siostry!
Warto postawić sobie dzisiaj pytanie: Po co chodzę do Kościoła? Kilka lat temu podczas luźniej rozmowy postawiłem to pytanie paniom, które co sobotę przychodziły sprzątać kościół. A one – jak usłyszały to pytanie – spojrzały na mnie, jak na dziwaka i powiedziały: Jak to po co? Przychodzimy, aby posprzątać kościół. O nic więcej już je nie pytałem. Ale warto się dzisiaj zastanowić, po co przychodzimy do kościoła. Zobaczyć nowe ubranie sąsiadki? Sprawdzić obecność?
Jeden ksiądz opowiadał, jak głosił kazanie i ministrant siedzący przed nim cały czas kiwał głową, jakby zgadzał się z tym, co on mówił. Wziął go ten ksiądz po Mszy świętej i mówi: Wiem, że kazanie było dobre, ale nie musisz tak kiwać tą głową, bo ludzie pomyślą, że ci zapłaciłem za to kiwanie. A ministrant do księdza: Kazanie było nawet w miarę, ale nie o kazanie chodzi. Za księdzem był żyrandol i ja liczyłem te żarówki na żyrandolu, a ksiądz mi czasami przeszkadzał. Niektórzy przychodzą do kościoła, aby liczyć żarówki. A trzeba przyjść, aby zobaczyć Jezusa.
Tymczasem ludzie nie zawsze widzą Jezusa. Widzą ławki, księdza, ludzi, ale nie widzą Jezusa. Aby nie nudzić się w kościele na Mszy świętej, trzeba zobaczyć właśnie Jezusa. Trzeba z Nim nawiązać osobową relację. Przedmioty nudzą się, osoby nie nudzą się nigdy. Zegarek, czy nowe ubranie szybko się znudzą, i nie chcemy już o nich mówić. Natomiast osoby nie nudzą się nigdy. O osobach zawsze można mówić: albo, że dobrzy, albo, że źli. O rodzicach, że się czepiają. O nauczycielach, że źle oceniają. O pracodawcach, że za mało płacą. O sąsiadach, że są nieżyciowi. I tak bez końca.
Nasze podejście do Boga, do Mszy świętej przejawia się także w naszym zachowaniu, gdy wychodzimy z kościoła. Jak wychodzimy z kina – mówimy o filmie. Jak wychodzimy z meczu – mówimy o meczu. Jak wychodzimy z kościoła – czy mówimy o Jezusie?
Drodzy Bracia i Siostry!
Pan Jezus przemawia do nas podczas Mszy świętej. Pewnego razu umieszczono w klasztorze człowieka niewierzącego. Po jakimś czasie jego pobytu, bracia poprosili, aby przyszedł do nich na wspólną modlitwę. Dali mu fragment Pisma Świętego do przeczytania. Przeczytał. A po tej modlitwie przyszedł on do nich i dziękował, że napisali specjalnie dla niego ten wiersz, te słowa. A oni na to, że to nie specjalnie dla niego. To przecież był fragment Pisma Świętego. Dlatego, to, co słyszymy w kościele, to nie są nasze słowa. To są słowa samego Boga, który mówi do nas, tylko trzeba dobrze słuchać. Nie koncentrować się tylko na tym, jak mówi ksiądz – choć oczywiście i to jest ważne. Bo mówi się czasem, że dobre kazanie to takie, które ma dobry wstęp i zakończenie, a ponadto wstęp i zakończenie muszą być blisko siebie. Ale podczas kazania trzeba przede wszystkim koncentrować się na tym, co ksiądz mówi. Bo przez słowa księdza przemawia do nas sam Bóg.
Msza święta to też taka modlitwa, podczas której widoczna jest nasza jedność. Przychodzimy z różnych stron naszej parafii, każdy z nas inaczej wygląda, inaczej zachowuje się. A podczas modlitwy wypowiadamy razem te same słowa. Wszyscy mówimy razem Chwała na wysokości Bogu, Ojcze nasz. To jest potwierdzeniem, że tworzymy jeden Kościół.
Drodzy Bracia i Siostry!
Bardzo ważny jest szacunek do Eucharystii. Ostatnio byłem na dniach skupienia z kręgami rodzin z naszej parafii. Rozmawialiśmy tam o Mszy świętej. Zapytali mnie, jaka jest – według mnie – najlepsza postawa podczas przyjmowania Komunii świętej. Odpowiedziałem, że dla mnie najlepsza jest postawa klęcząca. Oczywiście wszystkie postawy są obecne w historii Kościoła. I postawa stojąca ma swoją głęboką wymowę. Bo jest wyrazem gotowości do pójścia za Chrystusem. Jest też postawą ludzi wolnych, a przecież jako wolni stajemy przed Bogiem. Ale obecnie wydaje się, że konieczne byłoby powrócenie do postawy klęczącej. Dlaczego? Bo za mało jest w nas czci do Najświętszego Sakramentu. Tak mało ludzi klęka, gdy na ulicy zobaczy księdza niosącego Najświętszy Sakrament. Tak wiele ludzi rozmawia podczas procesji Bożego Ciała. Słabe jest też przeżywanie przez dzieci i rodziny dnia I Komunii świętej. Że nie wspomnę już o niektórych dziwactwach ze strony księży podczas sprawowania Mszy świętej. Do tego dochodzą z naszej strony głupie żarty z Mszy świętej. Na przykład: jeden pije, wszyscy śpiewają. Albo usłyszałem niedawno nowoczesną definicję Mszy świętej: wino, kobiety i śpiew. Tak nie może być.
Drodzy Bracia i Siostry!
Na Mszy świętej przyjmujemy w końcu Komunię świętą. To jest nasze zjednoczenie z Jezusem. Przyglądałem się kiedyś w jednej parafii, jak jeden ksiądz udzielał Komunii świętej. Był dobrym, gorliwym kapłanem, ale podczas Komunii przesadnie uśmiechał się do ludzi. Po jakimś czasie jak się rozmawiało z ludźmi, to można było już nabrać przekonania, że ludzie chodzili do Komunii świętej już nie dlatego, aby przyjąć Jezusa, ale aby uśmiechnąć się do tego księdza. I to było złe.
Oczywiście nie można w grzechu przyjmować Komunii świętej, ale też nie wolno nam bez powodu rezygnować z Komunii świętej. Są tacy – zwłaszcza panowie – którzy raz w roku wyspowiadają się, raz w roku przyjmą Komunię święta i myślą, że to na rok wystarczy. Nie wystarczy. Jest powiedzenie: Z kim przystajesz, takim się stajesz. U Św. Augustyna czytamy: Karmię was tym, czym sam żyję. Czym żyjemy, jak rzadko przyjmujemy Komunię świętą? Filmami: Moda na sukces, Klan, Na dobre i na złe, programami motoryzacyjnymi? Podobny problem w kwestii przyjmowania Komunii świętej miał wspomniany już Św. Augustyn. Jego diecezjanie z Hippony nie chcieli przyjmować Komunii świętej, gdyż – jak tłumaczyli – nie są godni. Wtedy pisał do nich: Przystąpcie z ufnością. To jest Krew, nie trucizna. Oczywiście, że nikt z nas nie jest godny, aby przyjmować Boga, ale Chrystus dając się nam w Eucharystii, wziął tę naszą niegodność pod uwagę.
Drodzy Bracia i Siostry!
Potrzebujemy Jezusa Chrystusa obecnego w słowie Bożym i w Eucharystii. Potrzebujemy Jezusa obecnego we wspólnocie Kościoła, bo wówczas lepiej rozumiemy nas samych. Są tacy, którzy w obecnych czasach niepotrzebnie odchodzą od Kościoła, bo myślą, że wówczas odnajdą przepis na życie. Można odsunąć się od Eucharystii, można odejść od wspólnoty Kościoła, ale – zapewniam was – będzie jeszcze trudniej. Wystarczy spojrzeć na witraże w kościele. One są tak zrobione, że lepiej się je widzi wewnątrz budynku. Jak wyjdzie się z kościoła, nie można zobaczyć, co one przedstawiają. Dlatego trwajmy we wspólnocie Kościoła, żyjmy Eucharystią, bo dzięki temu lepiej się widzi i rozumie Jezusa. A poza tym nakaz Chrystusa jest ciągle aktualny: To jest chleb, który z nieba zstąpił (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki (J 6, 58). Amen.
Ks. Marcin Kołodziej
|