Homilia, XXI Niedziela Zwykła, rok C
„Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” (Łk 13, 23).
Drodzy Bracia i Siostry!
Tramwaj pełny ludzi, w którym wszystkie miejsca zajęte, przede wszystkim przez ludzi starszych, zatrzymuje się na przystanku. Do tramwaju wchodzi grupka młodych skinheadów. Łyse głowy, specyficzny ubiór i oczywiście wulgarne wypowiedzi. Jeden z nich, po chwili jazdy, wyraźnie podenerwowany tym, że nie ma gdzie usiąść, mówi: „Szkoda, że nie ma takiego proszku, którym można by tu sypnąć i wszystkie te „staruchy” od razu by pozdychały”. Ale wśród tych siedzących tak zwanych „staruchów” odzywa się jedna odważna pani: „Spokojnie chłopczyku, jak ty będzie „staruchem”, to taki proszek na pewno już wymyślą”. Zapanowała ogromna cisza, nawet sam skinhead nie wiedział, co odpowiedzieć. Tramwaj zatrzymał się na przystanku, a ten zdezorientowany i zaskoczony odpowiedzią starszej pani skin potrafił tylko wydukać do kolegów: „Wysiadamy”.
Dlaczego taka opowieść? Bo wielu z nas zachowuje się jak ten skinhead. Mamy przekonanie, że zawsze będziemy piękni i młodzi. Zapominamy o tym, że też będziemy kiedyś starsi. Że przyjdzie nam odejść z tego świata.
A co za tym idzie: trzeba pomyśleć o zbawieniu. Na razie wielu z nas o tym nie myśli, bo twierdzimy, że nie mamy czasu. Tacy zapracowani jesteśmy. Budujemy, remontujemy, zdobywamy. Jak się ksiądz zapyta po kolędzie, czy domownicy chodzą na niedzielą Mszę święta, to odpowiadają, że nie mają czasu, że są zbyt zmęczeni i w niedzielę odpoczywają. A przecież niedziela jest dniem odpoczynku, ale z Bogiem. I sprawa zbawienia ciągle nas jeszcze zbyt mało interesuje.
Drodzy Bracia i Siostry!
Dzisiejsza Ewangelia podpowiada zupełnie coś innego. Jezusowi, który zmierza do Jerozolimy stawiają pytanie o zbawienie: „Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?” (Łk 13, 23).
Trzeba to pytanie o życie wieczne postawić także w kontekście swojej osoby. Na czym polega zbawienie? Czy ja mam szansę to zbawienie osiągnąć?
Świadkowie Jehowy. Wprawdzie mało poważna organizacja religijna, która zajmuje jakiś 0, 3 % ludności w Polsce, ale trzeba się na nich powołać, bo często atakują nas swoimi pytaniami. Pukają raz po raz do naszych mieszkań, zaczepiają na ulicach i pytają o zbawienie. My czasami nie podejmujemy z nimi dyskusji, bo albo się tymi sprawami nie interesujemy, albo się boimy, albo nie mamy wiedzy na ten temat. Tymczasem dla obrony swojej wiary, ta dyskusja wydaje się być konieczna.
Świadkowie Jehowy powołują się często na liczbę 144 tysięcy opieczętowanych będących przed tronem Boga i Baranka, o których czytamy w Apokalipsie św. Jana Apostoła (por. Ap 14, 1). Jest to według nich zamknięta liczba zbawionych. I twierdzą, że to właśnie tylko oni należą do tej grupy. Zatem – według nich – tylko Świadek Jehowy może być zbawiony. To oczywiście nieprawda.
Zbawienie jest powszechne. O powszechności zbawienia mówi Pan Bóg wielokrotnie na kartach Pisma Świętego. Potwierdzeniem tego jest chociażby liczba 144 tysięcy opieczętowanych. Liczba ta nie jest ograniczona, jest bardzo symboliczna, jak zresztą cała księga Apokalipsy św. Jana Apostoła. 144 tysiące opieczętowanych to iloczyn liczb: 12, 12 i 1000. Pierwsza 12 to liczba pokoleń Starego Przymierza. Druga 12 to liczba Apostołów Baranka w Nowym Testamencie. A liczba 1000, według numeracji biblijnej, to liczba nieskończona. A zatem zbawieni mogą być zarówno ludzie Starego Testamentu, jaki i ludzie Nowego Testamentu i to w liczbie nieograniczonej. Oczywiście mogą, nie znaczy, że będą. Sprawa zbawienia zależy również od osobistego pragnienia każdego człowieka.
Pan Jezus przez swoją śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie odkupił nas, to znaczy otworzył nam drogę do zbawienia. Jesteśmy odkupienie, ale jeszcze nie zbawieni. Zatem, czy będziemy zbawieni, zależy w dużej mierze od sposobu naszego życia.
Drodzy Bracia i Siostry!
Kościół katolicki ma wyjątkowe prawo, aby mówić o zbawieniu. Przypomniał o tym papież Benedykt XVI, kiedy jeszcze stał na czele Kongregacji Nauki Wiary w dokumencie „Dominus Iesus”, gdy napisał, analizując teologię Kościoła, że każdy człowiek – czy mu się to podoba czy też nie – zbawia się przez Chrystusa w Kościele katolickim. Bo Kościół katolicki jest tą wspólnotą, którą założył Jezus, i w której św. Piotrowi przekazał stosowna władzę. „Extra Ecclesiam nulla salus” (Poza Kościołem nie ma zbawienia) – napisał św. Cyprian z Kartaginy już w III wieku. A św. Ambroży w IV wieku przypomniał: „Ubi Petrus ibi Ecclesia” (Gdzie św. Piotr, tam jest prawdziwy Kościół).
Drodzy Bracia i Siostry!
Zanim podpowiemy sobie, w jaki sposób osiągnąć zbawienie, trzeba wytłumaczyć najpierw, czym to zbawienie w ogóle jest. Zbawienie to stan przebywania z Bogiem. Jest to kontynuacja tego, co na ziemi. Jeżeli ktoś na ziemi pragnął Boga, poszukiwał Go, szedł za Nim, wówczas Pan Bóg będzie chciał ten stan utrzymać w wieczności. Ale jeżeli ktoś na ziemi odrzucił Boga, wówczas Pan Bóg nie będzie go zmuszał do bliskości z sobą w niebie. Ponieważ bardzo mocno szanuje wolność człowieka.
Niebo nie jest miejscem, gdzie będziemy robić to, co lubimy. Bo tak się potocznie niektórym wydaje. Chodzisz na dyskoteki, to w niebie będziesz miał lepszą zabawę niż we wrocławskich Kazamatach czy Metropolis. Owszem w niebie zabawa będzie przednia, ale z tego względu, że zjednoczysz się całkowicie z Bogiem. Jesteśmy dziełem Boga i pragniemy być blisko Niego. Działa to w nas nawet podświadomie. Nawet ateista, jak umiera i widzi światłość Bożą, wówczas – choć za życia był daleko od Boga – chce zjednoczenia z Nim. Niestety może być wtedy za późno, bo wybór na ziemi był inny. I pozostaje patrzenia na tę światłość jedynie z daleka, czyli z piekła.
I to jest obraz piekła: masz do Boga niby blisko, a nie możesz go dotknąć. To tak jakby całować kochaną osobę przez szybę. Albo jak w tej anegdocie, kiedy palacz papierosów umarł. I zamiast do nieba trafił do piekła. Chciał bardzo zapalić papierosa. Widzi pole tytoniu, biegnie i zbiera, a tajemniczy głos mówi zostaw, masz tam obok już wysuszony tytoń. Biegnie do tytoniu i szykuje, aby z niego zrobić papierosa. Tajemniczy głos mówi zostaw, masz tam już gotowe papierosy. No to biegnie do tych papierosów, bierze i pyta gdzie są zapałki? A tajemniczy głos mówi, gdyby były zapałki, byłbyś wówczas w niebie.
A zatem niby dobrze, ale jednak źle. I to jest piekło, czyli przeciwieństwo zbawienia i nieba.
Drodzy Bracia i Siostry!
Ostatnie pytanie na dzisiaj: Jak to zbawienie osiągnąć? Odpowiedź daje Jezus w Ewangelii: „Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi” (Łk 13, 24). Bo jak coś idzie za łatwo, wówczas – nie zawsze, ale – może być podejrzane. Miłość, która nas nic nie kosztuje, nie jest miłością. Tombak, choć jest żółty i przypomina złoto, nie jest złotem. Jeden pan – będąc młodzieńcem – myślał, że nauczył się grać w brydża. Dopiero na stare lata, kiedy przebywał w sanatorium i zaproponowano mu grę w brydża, dowiedział się, że ta gra, której się wówczas nauczył nawet w minimalnym stopniu nie przypominała brydża.
Jaki zatem kierunek wybrać zmierzając do zbawienia? Ten, który wskazuje Chrystus. A jest nim On sam. Mówi przecież w Piśmie Świętym: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem, nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6).
Zatem do bram nieba idzie się przez Chrystusa, z Chrystusem, w Chrystusie. Należy kroczyć drogą, którą on wskazuje. Głosić prawdę, która wynika z dekalogu i jedynie jest słuszna. Żyć życiem, które Jezus daje w Eucharystii, i które się nigdy nie skończy.
Dlaczego? Ponieważ wszyscy mogą być zbawieni. Amen.
Ks. Marcin Kołodziej |