Homilia na XX niedzielę zwykłą, rok C
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam (Łk 12, 51).
Drodzy chrześcijanie!
Podczas spotkań z narzeczonymi w kancelarii parafialnej zdarzają się i tacy adepci do małżeństwa, którzy na pytanie kapłana o to, czy się kłócą, odpowiadają, że nie. Dodają – tacy z siebie zadowoleni – że nigdy się jeszcze nie pokłócili. Mówię im wtedy, aby się kiedyś pokłócili. Po co? Bo muszą się przekonać, czy będą potrafili się również pogodzić. Bo wadzenie, sprzeczanie się w naszym życiu jest czym normalnym. Także w życiu małżeńskim. Można powiedzieć, że nawet jest czymś konstruktywnym, twórczym. Gdyby w nauce nie było wadzenia się, to byśmy pewnie jeszcze dzisiaj siedzieli w lesie, na drzewach.
Gdybym zapytał was, czy w waszych domach zdarzają się sprzeczki, zwady. Odpowiedź byłaby pewnie twierdząca. Bo tego typu zachowania są wpisane w naszą codzienność. Nawet o takich sytuacjach mówi Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii.
Ktoś mógłby zapytać, czy to normalne, że Pan Jezus mówi o kłótniach i rozłamach? Czy nie lepiej byłoby, gdyby nawoływał do pokoju? Czy On przypadkiem nie przyszedł na ten świat, aby być właśnie Księciem pokoju? Czytamy przecież o Nim w Księdze Izajasza: Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju (Iz 9, 5). To dlaczego teraz występuje jako ten, którzy zachęca do rozłamu?
Drodzy chrześcijanie!
Słyszymy dzisiaj w Ewangelii: Troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej (Łk 12, 52-53). Niektóre panie, zwłaszcza synowe i teściowe może nawet ucieszą się ze słów Chrystusa. Powiedzą: w końcu nas ktoś rozumie, bo ci nasi mężowie, to w ogóle nie wiedzą o co nam chodzi. Ale już rodzice i dzieci mogą czuć się zaniepokojeni tym, że będą wzajemnie poróżnieni.
Jedna pani zapytała mnie kiedyś, co oznacza ten fragment Ewangelii? Ja go w ogóle nie rozumiem. On burzy moje spojrzenie na słowo Boże.
A odpowiedź jest stosunkowo prosta. I ten fragment nie powinien nas ani martwić, ani gorszyć, ale zachęcać do jeszcze wiernego wypełniania Ewangelii. Przywołany już prorok Izajasz mówi dalej o Chrystusie: Wielkie będzie Jego panowanie w pokoju bez granic na tronie Dawida i nad Jego królestwem, które On utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością, odtąd i na wieki (Iz 9, 6). Tłumacząc dzisiejszą Ewangelię, należy stwierdzić, że przychodzący na świat Jezus pragnie przynieść pokój, szczęście, dobrobyt, bezpieczeństwo. Ale jednocześnie wie, że nie wszyscy zaakceptują Jego wizję świata – świata Bożego – jak powie św. Augustyn: civitas Dei. Pojawią się tacy, którzy będą walczyć. Pojawią się tacy, którym Chrystusowa Ewangelia nie będzie się podobać. Bo będą musieli zacząć żyć inaczej. I to wywoła kłótnie, waśnie. Nawet w rodzinach.
Drodzy chrześcijanie!
Ileż to razy pojawiają się sprzeczki w naszych domach, bo na przykład ojciec mówi, że córka nie może mieszkać z chłopakiem bez ślubu, a matka – ukształtowana na kolorowych i głupich gazetkach – twierdzi, że może: muszą się przecież dopasować (cokolwiek to miałoby znaczyć).
Albo rodzice zachęcają swoje dzieci, aby pamiętały o Spowiedzi i Komunii świętej, a dzieci nie bardzo wiedzą, o co w tym chodzi i dlatego kłócą się, że nie będą chodzili do kościoła.
Czasami też starsi przestrzegają młodszych, aby stronili od alkoholu, narkotyków, rozmaitej magii, bo to zło. Młodzi zaś wchodzą w te rzeczy. A dopiero potem – jak są już sponiewierani i na odwyku lub terapii – mówią: oni mieli rację.
Ostatnio w mediach poruszenie wywołała wypowiedź Jeleny Isinbajewy – rosyjskiej lekkoatletki, która wyraziła aprobatę dla działań rosyjskiego rządu, który z kolei nie zgadza się na promocję homoseksualizmu w Rosji. Powiedziała: Popieram działania rządu. To nie byłoby w porządku dla naszego kraju, gdybyśmy pozwolili ludziom robić na ulicach te wszystkie dziwne rzeczy. Jesteśmy normalnymi ludźmi, u nas chłopcy wiążą się z dziewczynami a dziewczyny z chłopcami. Została za to skrytykowana, zwłaszcza przez Zachodnie, postępowe środowiska. Trudno.
Takie właśnie sytuacje miał na myśli Pan Jezus, gdy mówił: Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam (Łk 12, 51). Te wszystkie sytuacje mówią o toczącym się nieustannie sporze o właściwą wizję tego świata. Ile ma być nowoczesności, a ile konserwatyzmu. Jaki ma być ten świat? Chrystusowy? Czy anty-Chrystusowy?
Drodzy chrześcijanie!
Przeżywamy Rok Wiary. Wiara zdaje się być istotą naszego życia. Wiary potrzebujemy bardziej, niż czegokolwiek. To, że gołym okiem nie widzimy atomu, nie oznacza jeszcze, że go nie ma. To, że Boga nie widzimy gołym okiem też nie oznacza, że Go nie ma. Atom zobaczymy, gdy weźmiemy do ręki mikroskop elektronowy. A Boga zobaczymy, gdy spojrzymy na niego dzisiaj przez mikroskop wiary. A kiedyś przez mikroskop śmierci.
Jak przeżywać tę wiarę? Odpowiedź daje nam dzisiaj autor Listu do Hebrajczyków: Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala (Hbr 12, 2). Chrystus jest dla nas wzorem, przykładem przeżywania wiary. Ale On nam daje też świadków wiary. To są święci i błogosławieni. Skoro im się udało, to i nam może się udać.
Na tej drodze wiary ważne jest przede wszystkim, abyśmy odrzucili grzech. Bo on nas łatwo zwodzi. Nie wolno przyzwyczajać się do grzechu, bo on jest jak gangrena. Zaczyna się niegroźnie, a kończy się tragicznie. Najpierw patrzymy na grzech innych, potem ten grzech przestaje nas bulwersować, aż w końcu sami ten grzech popełniamy. Tak jest w przypadku każdego grzechu: kradzieży, oszczerstwa, cudzołóstwa. Zgoda na grzech to oswajanie się z szatanem, który niestety z czasem przestaje nam przeszkadzać.
Nasze życie to wytrwały bieg w wyznaczonych nam zawodach. Największa satysfakcja będzie wtedy, gdy – jak mówi św. Paweł – w dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan (2 Tm 4, 7-8).
Drodzy chrześcijanie!
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? (Łk 12, 51). Ostatecznie tak. Pod warunkiem, że wszyscy staniemy się Chrystusowi. Amen.
Ks. Marcin Kołodziej
|