Homilia, Narodzenie Pańskie, Msza w dzień, 3

Homilia na Narodzenie Pańskie

 

Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna (Hbr 1, 1-2).

 

Kochani Bracia i Siostry!

 

Jest wiele pięknych pieśni, w których śpiewamy, aby Pan Jezus przyszedł do nas, zamieszkał z nami, pozostał z nami. Jest taka pieśń: Bóg kiedyś stał się jednym z nas. W niej również w refrenie padają podobne słowa: Przyjdź Jezus mój, zostań wśród nas, na zawsze już.

Ostatnio usłyszałem taką ciekawą opowieść: Była sobie jedna rodzina, która mieszkała w pięknym domu za miastem, blisko lasu. W rodzinie był ojciec, matka, syn i córka. Chodzili regularnie w niedzielę do kościoła. Nawet często w modlitwie prosili Pana Boga, aby był obecny w ich rodzinie, aby im towarzyszył, ich prowadził. I pewnego razu zadzwonił do nich Pan Jezus. Powiedział, że następnego dnia pod wieczór przybędzie do nich. Od razu ucieszyli się z tej wiadomości. Przygotowali się, no i czekali. W końcu przyjechał do nich potężną ciężarówką. Zdziwiła ich ta ciężarówka, ale nie mieli odwagi pytać, dlaczego przybył w tak wielkim samochodzie. Zaprosili Pana Jezusa do domu, zjedli z Nim kolację, porozmawiali sobie. A gdy już robiło się późno Pan Jezus zapytał, gdzie może się rozpakować. Poprosił też ojca rodziny i jego syna, aby pomogli Mu wnosić Jego meble. Ale jakie meble? – zapytała przerażona matka. Na to Jezus: No przecież mówiliście do mnie w modlitwie, nawet jeszcze w ostatnią niedzielę – przyjdź i zamieszkaj z nami. No to jestem. Ależ nie, Panie Jezu. Nie mamy wolnych pokoi. Nie możesz z nami zamieszkać…

Przyjdź Jezus mój, zostań wśród nas, na zawsze już. A jak jest w naszym życiu? Czy zapraszamy Pana Jezusa na poważnie, czy tylko tak kurtuazyjnie? Zapraszam Cię na kawę – mówimy do znajomego. No to idę teraz. A teraz to nie mam czasu. No to po co zapraszasz? – chce się powiedzieć. Teraz święta, to są okazje do spotkań. Jak się spotykamy z ludźmi, często pytamy: co u ciebie słychać. Ale zachowujemy się tak, jakbyśmy wcale nie chcieli usłyszeć odpowiedzi. Czasami zadajemy pytanie, aby inni podobne zadali i wtedy odpowiadamy, chwalimy się. Albo jak ktoś powie, że źle, to chętnie słuchamy. Ale już, jak ktoś powie, że wszystko dobrze, to z zazdrości kończymy rozmowę, bo w naszym mniemaniu ona już nie ma sensu.

 

Kochani Bracia i Siostry!

 

Co roku w dzień Bożego Narodzenia czytamy początek Ewangelii według św. Jana: Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał (J 1, 10). Ta Ewangelia według św. Jana jest nieco trudniejsza. Św. Jan napisał ją w innym stylu, innym językiem. Mniej jest w niej faktów historycznych, więcej treści teologicznych. Dlaczego napisał taką Ewangelię? Ponieważ znał już wcześniejsze wersje: św. Mateusza, św. Marka i św. Łukasza. W nich jest właśnie dużo faktów historycznych. Ale wersja św. Jana jest inna. Bibliści mówią, że jest to Ewangelia dojrzałego chrześcijanina. Dlatego trzeba być bardziej zaangażowanym w wiarę, aby ją zrozumieć. A skoro jesteśmy na Mszy świętej, to zapewne jesteśmy zaangażowani w naszą wiarę, więc rozumiemy św. Jana bez trudu.

Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami (J 1, 14). To Słowo, o którym mówi św. Jan to przecież sam Jezus Chrystus. Jeden polonista w szkole w której uczę, próbował wmówić uczniom – powiedzieli mi sami o tym – że tutaj wcale nie chodzi o Jezusa, tylko o jakąś bliżej nieokreśloną ideę. To nie jest żadna nieokreślona idea. To jest żywy Bóg-Człowiek – Jezus Chrystus. Jan Chrzciciel mówił o sobie, że jest głosem, po nim przyjdzie Słowo. Słowo, które stało się Ciałem i zamieszkało między nami. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca (J 1, 14). O tym Słowie słyszeliśmy dzisiaj w drugim czytaniu: Ten Syn, który jest odblaskiem chwały [Ojca] i odbiciem Jego istoty, podtrzymuje wszystko słowem swej potęgi (Hbr 1, 3).

Ale, gdy św. Jan mówi o tym Słowie, powiada również: Słowo przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (J 1, 11). Co to znaczy? Jest tak, jak śpiewamy w kolędzie: Nie było miejsca dla ciebie: A dzisiaj czemu wśród ludzi tyle łez, języków, katuszy? Bo nie ma miejsca dla Ciebie w niejednej człowieczej duszy. Z pewnością jest nam znana myśl naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza: Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie, Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie. Trzeba zaprosić Pana Jezusa nie tylko na Wigilię, czy od święta. Ale zaprosić na zawsze. Inaczej, jak przywołana już rodzina.

Kilka dni temu przeczytałem w Internecie dramatyczną wiadomość. Jedna kobieta – nie godzi się przytaczać jej nazwiska – nie zasługuje na to, taka wojująca feministka, aborcjonistka powiedziała: Jestem w ciąży i żeby było weselej właśnie 24 grudnia zamierzam przerwać ciążę. To wydarzenie wpisuje się w słowa św. Jana: Słowo przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli (J 1, 11). Ilekroć odrzucamy człowieka, zwłaszcza bezbronnego, czy to jest nienarodzone dziecko, albo małe dziecko, czy to jest osoba starsza – bo też tak się zdarza, że odrzucamy naszych starych rodziców lub dziadków, bo zaczynają nam przeszkadzać, wówczas odrzucamy samego Boga.

 

Kochani Bracia i Siostry!

 

Zdaję sobie sprawę z tego, że z nami na tej Mszy świętej są dzisiaj także osoby, które nie chodzą za często do kościoła. Raz, może dwa razy do roku. Są to zapewne osoby, które uczestnictwo we Mszy świętej traktują jako część rytuału świątecznego. Tutaj nie chodzi o jakiś wyuczony, wyćwiczony rytuał. Rano śniadanie, potem Msza święta, następnie obiad u teściów – raz w roku przecież wytrzymam. Nawet, jak teściowa będzie się czepiać. Uśmiechnę się i powiem: tak mamusiu, dobrze, masz rację. A w domu odreaguję na mężu.

Drodzy roczni amatorzy Eucharystii, tu nie chodzi o rytuał. Proszę Was, rozpalcie się na nowo żywą wiarą w Boga. Niech On wyznacza nam drogę w życiu. Wierzysz w Boga? Tak. Kochasz Go? Tak. To żyj w taki sposób, do jakiego On cię zachęca: Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać (J 14, 23). Tak mówi do nas Pan Jezus.

Cieszę się spowiedziami przed świętami. Jest ich dużo i to dobrze. Wszyscy chcemy powracać do Chrystusa. Ale jaki to jest powrót? Pytałem często w konfesjonale, dlaczego przyszedłeś do spowiedzi? Bo mam potrzebę – ktoś odpowiada. Tu nie chodzi o potrzebę, potrzeby są chwilowe, załatwia się je w toalecie. Tu chodzi o wiarę, o miłość do Boga. Ks. Franciszek Blachnicki mawiał, że niektórzy katolicy mają mentalność żaby. Żyją w błocie. Wychodzą na chwilę z błota do wody, obmyją się na chwilę, a potem znowu wracają na długo do błota. Nie o to chodzi.

Bardzo lubię polski przymiotnik pobożny. Po łacinie to jest pius. I proszę nie kojarzyć tego z pijakiem czy piciem. Papieże bardzo lubili przybierać sobie to imię. Po włosku to imię brzmi Pio. Znamy św. Pio z Pietrelciny. To był bardzo pobożny zakonnik. Obrał sobie to imię w zakonie, bo z chrztu nosił imię Franciszek. Pobożny. W tym słowie chodzi właśnie o to, aby być pobożnym. To znaczy myśleć, postępować po-bożemu. Tak, jak chciałby tego Bóg. To jest wyzwanie, zadanie domowe z dzisiaj dla nas.

 

Kochani Bracia i Siostry!

 

Św. Jan mówi: Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli [to Słowo], dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1, 12). Na koniec jeszcze jakiś pozytywny akcent. Mimo wszystkich negatywnych przykładów, z którymi możemy się spotkać, jest jednak dla nas światełko w tunelu. Niedawno – przy okazji – przeglądałem statystyki Kościoła w Polsce odnośnie uczęszczania na Mszę świętą niedzielną i do Komunii świętej. Na początku lat 80-tych ubiegłego wieku do kościoła co niedzielę chodziło 40% Polaków i 9% przyjmowało Komunię świętą. Obecnie co niedzielę do kościoła chodzi 30% Polaków, a do Komunii świętej 15%. Co to pokazuje? Może spadła liczba chodzących do Kościoła, ale z pewnością wzrosła jakość katolików. jest nas może mniej, ale za to jesteśmy lepsi. Zachęcam, abyśmy wszyscy tutaj obecni – dzięki naszej wierze – potrafili odnajdywać się w tych statystykach. By nas w tych statystykach nie brakowało.

Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna (Hbr 1, 1-2). Amen.

 

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja