Homilia, V Niedziela Wielkanocna, rok A


V Niedziela Wielkanocna, rok A

 

„Wy jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do swojego światła” (1 P 2, 9).

 

Bracia i Siostry w wierze!

 

Przywołane przed chwilą słowa pochodzą z dzisiejszej Liturgii Słowa, z 1 Listu św. Piotra. Cytuje je również pierwsza prefacja (nr 28) na niedziele tak zwanego okresu zwykłego.

Co oznaczają te słowa? Oczywiście wskazują na to, że jesteśmy Kościołem, tworzymy społeczność, wspólnotę ludzi odkupionych przez Chrystusa i nieustannie uświęcaną przez Ducha Świętego. Wspólnota Kościoła jest wezwana – oczywiście przez samego Boga – aby z jednej strony trwać na modlitwie, z drugiej zaś działać dla wspólnego dobra. Tę szczególną wspólnotę św. Paweł nazywa Mistycznym Ciałem Chrystusa, gdzie Jezus jest Głową, a my poszczególnymi członami Jego ciała.

Nikomu nie trzeba chyba przypominać, że obrazem i miniaturą takiej właśnie wspólnoty jest każda diecezja, parafia.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Sługa Boży Jan Paweł Wielki podczas pielgrzymki do Ojczyzny 6 czerwca 1991 roku w Olsztynie powiedział do zgromadzonych tam wiernych: „Należeć do Kościoła, to znaczy tworzyć „communio”, czyli wspólnotę osób wierzących w Chrystusa, które wzajemnie się obdarowują. Tu nie chodzi o to, ażeby miedzy księżmi a świeckimi ukształtowały się jakieś stosunki partnerskie w złym tego słowa znaczeniu. Nie chodzi o to, żeby zamazywała się różnica między kapłanem a katolikiem świeckim. Chodzi o to, żebyśmy wszyscy i każdy z osobna odkrywali swoje charyzmaty stosownie do swego życiowego powołania. Chodzi o to, żeby Kościół i każda parafia przemieniała się we wspólnotę braci i sióstr, którzy razem podejmują czynną odpowiedzialność za Kościół i za sprawę Ewangelii”.

I właśnie do takiego Kościele należymy my wszyscy, którzy trwamy w różnych okolicznościach życia na prywatnej modlitwie, uczestniczymy w życiu parafii, gromadzimy się w każdą niedzielę – czasami częściej – na Eucharystii. Bo ta Eucharystia – jak głęboko wierzymy – stanowi źródło i szczyt życia chrześcijańskiego i dzięki niej żyje oraz rozwija się wspólnota Kościoła.

Dzięki tej Eucharystii zdajemy sobie sprawę, że chrześcijaństwo to nie jedynie zamknięcie się w swojej izdebce i modlitwa do Pana, który widzi w ukryciu (por. Mt 6, 6) – choć i taka modlitwa jest potrzebna, ale to przede wszystkim wspólne łamanie chleba, ofiara Mszy świętej, okazja do uwielbiania Boga we wspólnocie zgromadzonego Kościoła (por. Dz 2, 46).

Mylą się ci, którzy chcą osiągnąć zjednoczenie z Bogiem poza Kościołem katolickim. Bóg najpełniej bowiem daje się nam w drugim człowieku, w konkretnej wspólnocie zgromadzonej na Eucharystii.

 

Drodzy chrześcijanie!

 

Mówimy w ostatnich dniach o powołaniu, w różnym ujęciu. Modlimy się o powołania do szczególnej służby w Kościele. To powołanie jest nieraz źle rozumiane. Nabiera nawet czasem rozgłosu medialnego, jeżeli weźmiemy pod uwagę chociażby ostatnie zabiegi środków masowego przekazu i upadłych autorytetów polskich w odniesieniu do nominacji papieskich. A przecież ta nominacja nie jest niczym innym, jak tylko głosem powołania Bożego skierowanego do konkretnej osoby, w tym akurat przypadku do biskupa.

To wypatrzony obraz powołania. Nie o takim powołaniu myślimy, gdy rozważamy dzisiaj nasze miejsce w Kościele. Patrzymy teraz na powołanie, które uczy nas zachować jedność i odpowiedzialność za Kościół Chrystusowy. Nie tylko nasz Kościół, ale przede wszystkim Chrystusowy. Kościół, w którym decydujące słowo należy nie do takiej czy innej stacji radiowej lub telewizyjnej, ale do… Chrystusa.

 

Drodzy uczniowie Chrystusa!

 

Kościół musi być wspólnotą, społecznością ludzi odpowiedzialnych za swoich członków, współwyznawców. Nie ma anonimowych chrześcijan, nie ma też ludzi, którzy mogą sferę swojej religijności uważać za coś prywatnego. W Kościele bowiem wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami. Przypomnijmy sobie chociażby obraz Kościoła pierwszych wieków chrześcijaństwa. Jak oni się miłowali, jak oni byli blisko siebie, w przeżywaniu radości, w przeżywaniu trudów, a nawet różnorakich prześladowań. Chrześcijanie pierwszych wieków nie tylko, że wszystko mieli wspólne, ale również wzajemnie o siebie się troszczyli.

Nie mówię dziś, że mamy, podobnie jak pierwsi wyznawcy Chrystusa, wszystko mieć wspólne, bo jest to i tak niemożliwe ze względu na wrodzone prawo każdego człowieka do posiadania swojej własności, ale z pewnością jest naszym wspólnym obowiązkiem troszczyć się o siebie wzajemnie. Bo nie możemy byli sobie obojętni.

Odpowiedzialność jednych za drugich nie jest czymś nowym. Przypominał o tym, już św. Paweł, gdy mówił o międzyludzkiej solidarności, która obecnie tak bardzo została zniekształcona, wręcz wykoślawiona. A przecież ten Apostoł Narodów nawoływał: „Jeden drugiego brzemiona noście, abyście wypełnili nakaz Chrystusa” (Ga 6, 2). Oczywiście mówił o tym nakazie, który wypływa z najważniejszego przykazania miłości: „Miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem” (J 15, 12).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Jak zatem najlepiej realizować naukę Pisma Świętego? Oczywiście, że we wspólnocie, zwłaszcza w tych naturalnych wspólnotach: rodzinie, parafii. A w tej parafii również we wspólnotach modlitewnych, które tworzą się dla bardziej owocnego funkcjonowania wspólnoty parafialnej.

Musimy – pochylając się dzisiaj nad takim postrzeganiem wspólnoty i parafii – zrozumieć na nowo potrzebę bardziej radykalnego życia według Ewangelii. A co to znaczy żyć radykalnie? Czy to znaczy, że należy robić z siebie pseudo-nawiedzonych chrześcijan, albo pokutników, którzy chodzą wiecznie nieszczęśliwi i z pochyloną głową? Nie. Przymiotnik „radykalny” pochodzi od łacińskiego rzeczownika „radix”, czyli „korzeń”. A zatem żyć radykalnie, to po prostu wracać do korzeni, sięgać do tego, co mówi i chce od nas Ewangelia Chrystusowa.

Nie wybiórcze chrześcijaństwo, do jakiego zachęcają niektóre wspólnoty protestanckie, ale życie w pełni Chrystusowe, takie, jakie proponuje nam sam Jezus Chrystus.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Sługa Boży zachęcał nas kiedyś w adhortacji zatytułowanej „Ecclesia in Europa”, abyśmy przez przykład wiary i naszej postawy chrześcijańskiej, przyczyniali się do rozwoju świętości ludu” (EiE 16). To jest zadanie ludzi Kościoła. Wszędzie, gdzie jesteśmy musimy nieść Dobrą Nowinę o Chrystusie, zwłaszcza do ludzi, których życie nie stwarza możliwości do spotkania się z Bogiem.

To my jesteśmy „wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, świętym narodem, ludem Bogu na własność przeznaczonym”. Ty my mamy głosić Boga, który wzywa nas z ciemności do swojego światła. Nie możemy być posępni, pesymistycznie patrzeć na otaczającą nas rzeczywistość. Czasów niestosownych nigdy nie brakowało i nie brakuje. Każda epoka ma swoje trudności, problemy, niebezpieczeństwa. My zaś – wsłuchując się w głos Boga i Kościoła – mamy odważnie iść w każdy nowy dzień. Mamy głosić Ewangelię nadziei.

Oby nigdy nam nie zabrakło odwagi uczniów Pańskich. „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga i we Mnie wierzcie” (J 14, 1) – mówi dzisiaj do nas Chrystus. A tej odwagi i wiary dodaje nam On sam podczas każdej Eucharystii. Niech ta Eucharystia staje się dla nas prawdziwie źródłem i szczytem chrześcijańskiego życia, bo przecież jesteśmy wybranym plemieniem, ludem Bogu na własność przeznaczonym. A przeznaczonym po to, aby głosić dzieła Jego potęgi. Amen.

 

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja