Homilia, XXX Niedziela Zwykła, rok C

Homilia na XXX niedzielę w ciągu roku, rok C

 

„Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18, 14).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Krótko i na temat mówi Pan Jezus w zakończeniu dzisiejszej Ewangelii. Te słowa kojarzą mi się ze starym i pewnie wszystkim dobrze znanym żartem. Umarł ksiądz i kierowca autobusu. Obaj idą przed drzwi nieba i otwiera im św. Piotr. Ksiądz pcha się przodem i z taką pewnością siebie próbuje przekroczyć próg raju. Zatrzymuje go jednak św. Piotr i mówi: Dokąd to? Proszę poczekać. Oburzony ksiądz odpowiada: Jak to poczekać? Przecież jestem księdzem. Niebo mi się należy od zaraz. Całe życie służyłem Bogu, głosiłem kazania… Mówi św. Piotr: No właśnie. Proszę księdza, chodzi o te kazania. Dlatego proszę łaskawie przepuścić pana kierowcę. Dlaczego? – pyta oburzony ksiądz. Odpowiada św. Piotr: Ponieważ, gdy ksiądz głosił te swoje kazania, wówczas wszyscy w kościele spali. Natomiast, gdy kierowca wykonywał swoją pracę, czyli prowadził autobus, wtedy wszyscy pasażerowie się modlili.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony. Spotykamy w naszym życiu takie osoby, które jakby potwierdzają przywołany obraz i nawiązują do tego cytatu z Ewangelii. Nie ważne, kim są i co robią. Zawsze pewni siebie, przekonani, że tylko oni pracują. I w dodatku twierdzą, że wszystko robią najlepiej. Zachowaj nas Boże od takich ludzi w rodzinie, w szkole, w pracy.

A może nie tylko w naszym otoczeniu są tacy ludzie? Może ktoś z nas, tu obecnych na Mszy świętej, ma właśnie takie przekonanie o wybitności swojej osoby? Uważa się niczym za mesjasza swojej rodziny czy zakładu pracy. Mówi: Beze mnie świat się zawali. Jak tego nie dopilnuję, to nie będzie zrobione. I nieważne co robię, i tak to zawsze zrobię najlepiej.

Niestety w takim sposobie myślenia wychodzi na jaw nasza emocjonalna niedojrzałość. Jest to do przyjęcia, gdy mamy lat naście, bo pełnej dojrzałości jeszcze od nas się nie wymaga i mamy czas, aby pod każdym względem dorosnąć. Gorzej, gdy jesteśmy już wiekowo ludźmi dojrzałymi, bo wtedy inni mają z nami problem. I wówczas wychodzą nasze kompleksy. I ciągle musimy coś robić, musimy się sami chwalić i dowartościowywać, aby wszystkim w około udowodnić, że jesteśmy niezastąpieni. Niezwykle trudna postawa życiowa. Tylko pamiętajmy, przy tej okazji, że po pierwsze: niezastąpieni ludzie nie awansują. A po drugie: mimo wszystko nie ma ludzi niezastąpionych.

Oczywiście ktoś zapyta: czy to, co mówię nie sprzeciwia się nauce Ewangelii. Oczywiście, że nie. Pan Jezus wprawdzie mówi, że – jako ludzie – jesteśmy niepowtarzalni, ważniejsi nad inne stworzenia na ziemi. Jesteśmy przecież umiłowanymi dziećmi Boga. Tylko, gdy żyję w przekonaniu, że jedynie ja jestem najlepszy, gdzie znajdzie się miejsce na odczucie, że ten drugi również jest najlepszy? A zatem – jako ludzie – jesteśmy niepowtarzalni, bo każdy z nas ma godność człowieka, dziecka Bożego, ale po za tym do doskonałości nam jeszcze wiele brakuje.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Aby łatwiej te prawdy sobie dzisiaj przyswoić, Pan Jezus w Ewangelii pokazuje nam modlitwę dwóch ludzi. Jeden to uważający się za doskonałego faryzeusz ze swoją faryzejską moralnością, a drugi to celnik – zewnętrznie przegrany i przepisany przez wielu na straty, a tak naprawdę usprawiedliwiony przez Boga.

Chyba lepiej rozumiemy dzisiaj słowa Jezusa, które padają w innym miejscu w Ewangelii: „Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego” (Mt 21, 31). Bo, jeżeli ktoś ma przekonanie o swojej doskonałości i niepowtarzalności w działaniu, to nie ma u niego miejsce na refleksję. Nie uzmysłowi sobie błędu i nie będzie mógł się z niego naprawić. A jak nie ma w życiu refleksji, to idzie się jak taran, jak burza, jak tajfun. I wszystkich pod drodze rani się, krzywdzi i niszczy.

Co to za ojciec, który myśli, że jak będzie mówił swojemu synowi, że jest maminsynkiem, to zrobi z niego żołnierza, bohatera. Właśnie dlatego, że mówi do niego, że jest maminsynkiem, wychowa sobie maminsynka. Jeżeli córka nie usłyszy za młodu, że jest księżniczką, królewną, piękną dziewczynką, to w dorosłości będzie feministką, która przestanie wierzyć w swoje piękno i będzie chciała być mężczyzną. Może nie fizjologicznie, ale w myśleniu i postępowaniu na pewno.

Wszystkie nasze posunięcia, a więc słowa i gesty, są istotne. Bo albo drugiego człowieka wynoszą na wyżyny człowieczeństwa i ukazują jego wielkość, którą ma dzięki Bogu, albo poniżają i są przyczyną defektów na całe życie. A jak człowiek nabawi się defektów, to potem mamy do czynienia między innymi z jakimiś Hiper-Robociarzami, którzy uważają się za doskonałych pod każdym względem. A zatem niech przykładem nie będzie dla nas dzisiaj postawa faryzeusza, ale raczej postawa celnika. Bo przecież – jak zauważa św. Łukasz – to właśnie ten drugi odszedł do domu usprawiedliwiony.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

W kontekście tego wywyższania się i poniżania warto jeszcze dotknąć sprawy, którą żyje obecnie Polska. Jeżeli przychodzicie do kościoła na niedzielną Mszę świętą, to nie tylko w tym celu, aby się pomodlić, ale również, aby od pasterzy naszego Kościoła, w oparciu o Ewangelię, usłyszeć pouczenie. Niestety, ten głos pasterzy Kościoła nie brzmi dzisiaj w naszych uszach z taką siłą, jak dawniej. Nie tak bardzo przejmujemy się nauczaniem księży. Mówimy: Dlaczego ich mamy słuchać, przecież to tacy sami ludzie jak my. I my możemy mieć swoje zdanie. Przecież jest wolność słowa. Nikt nam nie będzie niczego narzucał. Przecież i sam Jezus, który jest pokorny, zachęca nas do myślenia.

To prawda, nawet trzeba mieć swoje zdanie. Ale trzeba też pamiętać, że przeciwieństwem pokory jest wszakże pycha. I zastanów się, czy przypadkiem pokory, której uczy cię Jezus nie zastąpiłeś w pewnym momencie w swoim postępowaniu tą właśnie pychą.

Vaclav Havel, były prezydent Republiki Czeskiej, kilkanaście dni temu w Pradze podczas konferencji Forum 2000, powiedział, że globalna cywilizacja ateistyczna zmierza do katastrofy. Kryzys finansowy na świece – według niego – był skutkiem pychy, a jednocześnie bardzo małym i niepozornym wezwaniem do pokory.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Czy tej pychy nie ma obecnie w naszej ojczyźnie w ramach dyskusji o tak zwanym zapłodnieniu in vitro. Wszyscy zgodnie mówią i powtarzają, że w podejmowaniu decyzji trzeba kierować się swoim sumieniem. Zgadzam się. Trzeba zawsze do tego sumienia się odwoływać.

I zapewne pan, który popełnił zabójstwo w Łodzi do swojego sumienia się odwołał. Pan, który zabił swojego ojca też zapewne odwołał się do swojego sumienia. Ojciec, który bije swoje dziecko również odwołuje się do swojego sumienia.

Widzicie problem? Kiedy można odwołać się do swojego sumienia? Wtedy i tylko wtedy, kiedy ono jest właściwie ukształtowane. W przeciwnym razie źle to się skończy. A kiedy jest właściwie ukształtowane? Wtedy, jak powie Katechizm Kościoła Katolickiego, gdy jest prawe i prawdziwe.

Co to znaczy prawe? To znaczy pokorne wobec Boga i wrażliwe. Co to znaczy prawdziwe? Wtedy, gdy jest zgodne z prawdą. A co to jest prawda? Aby nikt nam nie zarzucił stronniczości, szukamy odpowiedzi na to pytanie w Antyku, u Arystotelesa. Znamy jego klasyczną definicję prawdy. Veritas est adaequatio intellectus et rei. Prawda to zgodność umysłu z rzeczywistością. To, co myślimy musi być odwzorowane w świecie. I wtedy mamy do czynienia z prawdą. Więc jeżeli ze związku homoseksualnego nie może zaistnieć w sposób naturalny nowe życie, wówczas nie można tych związków uznawać za prawdziwe.

Podobnie in vitro rodzi ciągle nowe wątpliwości. A katolikom – jak głosi zasada moralna – w wątpliwości działać nie wolno. Nawet, gdy nie będziemy mieli wpływu na proces legislacyjny, a w tym przypadku raczej nie mamy, to chodzi o to, abyśmy – jako katolicy – mieli właściwe spojrzenie i przekonanie w tej sprawie. Wchodzenie twórcy, rzemieślnika w kompetencje Stwórcy jest niewątpliwie grzechem pychy. Bo po Bogu bowiem nie wypada poprawiać. Nie można się uważać za sprawiedliwszego do Boga (por. Hi 4, 17).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

„Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18, 14). Amen.

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja