Homilia, Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, rok B

Homilia na uroczystość

Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, rok B

 

On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas (Mk 14, 15).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Księża często na kazaniach przy okazji uroczystości Bożego Ciała opowiadają historię o jednym wiejskim proboszczu, który przygotowywał w swojej parafii procesję Bożego Ciała. Nabiegał się przy tym, ale zadbał o wszystko pięknie. Były przygotowane dziewczynki, które miały sypać kwiatki, byli też panowie, którzy nieśli baldachim, były osoby do niesienia figur i chorągwi. Była też przygotowana asysta ministrantów. Zapomniał jednak o pewnej czynności. Gdy wyruszali już z procesją jeden ministrant próbował coś powiedzieć księdzu proboszczowi, ale ten odburknął do niego, aby mu nie zawracał głowy. Później jeszcze kilkakrotnie próbował coś powiedzieć swojemu proboszczowi, ale ten nie dawał mu takiej możliwości. W końcu chłopiec nie wytrzymał, podbiegł i głośno krzyknął: księże proboszczu, zapomniał ksiądz włożyć do monstrancji samego Pana Jezusa… Z tego wszystkiego zapomniał o jednej czynności, o wystawieniu Najświętszego Sakramentu. Zapomniał o najważniejszym. Bo dziś najważniejszy jest tu Pan Jezus.

W Ewangelii słyszymy dziś polecenie Pana Jezusa, który posyła uczniów, aby przygotowali wszystko do pierwszej Mszy świętej, do Ostatniej Wieczerzy. Mieli przygotować na Eucharystię salę dużą, usłaną i gotową (Mk 14, 15).

Eucharystia w Kościele jest sercem. Jest żrenicą oka Kościoła. Jak przypominał św. Jan Paweł II w swojej encyklice o Eucharystii: Kościół żyje dzięki Eucharystii. W niej zawiera się całe dobro duchowe Kościoła (por. EE 1). A jest nim sam Chrystus. Eucharystia stanowi Kościół. Należy do jego istoty. Od początku też Eucharystia jest najważniejszą czynnością Kościoła.

Dlatego też chrześcijanie od początku dokładali już starań, aby sprawować Eucharystię i pięknie i godnie. Zawsze starannie przygotowywali Mszę świętą i do niej się też starannie przygotowywali. Trzeba pamiętać, że na początku w Cesarstwie Rzymskim i w Izraelu niedziela – pierwszy dzień tygodnia – był zwyczajnym dniem pracującym. Stąd też chrześcijanie potrzebowali szczególnej mobilizacji, aby znaleźć czas i pójść na Eucharystię. Mszę świętą na początku musieli najczęściej sprawować w nocy. Albo była to noc po szabacie albo noc po pierwszym dniu tygodnia. Dodatkowo musieli jeszcze uważać, bo było to zakazane a oni prześladowani. Ale odważnie przychodzili.

A mnie jest dzisiaj wstyd za tych naszych parafian, których zdarzyło mi się widzieć na zakupach w niedzielę, gdy przypadkiem przejeżdżałem obok Lidla lub Korony. Nie będę już mówił o placu targowym, na którym też wielu z nas w niedzielę spędza czas na zakupach. Bo można – jak tłumaczą – kupić tanio jakieś dobre cukierki, albo zrobić dobry interes kupując tanio jakieś sprzęty gospodarstwa domowego. Można, to prawda, ale czy wypada to katolikowi, który ma dawać świadectwo. Czy św. Jan Paweł II w liście o świętowaniu niedzieli Dies Domini zachęcał do zakupów w niedziele? Nie. Wręcz przeciwnie.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Warto przy tej okazji przytoczyć historię chrześcijan męczenników z Abiteny z IV wieku, w Północnej Afryce (dziś Tunezja), którzy zostali zatrzymani podczas sprawowania Mszy świętej w prywatnym domu. Tak bowiem wtedy sprawowali, w domu zacnych chrześcijan mieli wyznaczoną jedną salę. Żołnierze powiedzieli do nich: Zakazaliśmy wam tego, a wy nadal to robicie? W odpowiedzi kapłan Saturnin powiedział: Sine dominico non possumus. Nie możemy istnieć bez niedzieli, bez Dnia Pańskiego, bez tego, co z naszym Panem jest związane.

A dzisiaj ilu z nas ze spokojem może stwierdzić, że my potrafimy żyć bez niedzieli, bez tego, co związane jest z Panem. Czy w takiej sytuacji jesteśmy jeszcze katolikami. Mówi Pan Jezus: Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (Mt 7, 21). Żona czasami pyta męża, czy ty mnie jeszcze kochasz, skoro mi tego nie mówisz? No pewnie, raz ci już to powiedziałem i nie odwołałem. A my czy kochamy Boga? Może faktycznie kochamy, ale ten zwariowany świat uczy nas złych rzeczy. To powiedzmy to dzisiaj Panu Jezusowi i obiecajmy, że się poprawimy.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Zwróćmy dziś uwagę na słowa Jezusa z Ewangelii: Przygotujcie salę dużą, usłaną i gotową (Mk 14, 15). One pokazują, że Jezusowi zależy na odpowiednim przygotowaniu do Mszy świętej. Trzeba przygotować odpowiednie miejsce, na tym miejscu ma też być wszystko należycie przygotowane. Czyli trzeba przygotować kościół jako miejsce celebracji. Ale też trzeba przygotować siebie. Musimy przygotować nasze serca przez spowiedź świętą, musimy również jakoś zewnętrznie wyglądać. Nasz ubiór ma być odświętny. Strój raczej godny niż wygodny.

Jak my do tego przygotowania podchodzimy? Nie chcę tutaj moralizować, bo i ja sam mam czasami w przeżywaniu Mszy świętej słabsze dni, ale to jest pytanie, które trzeba sobie dzisiaj postawić.

W ostatnią niedzielę jeden mały chłopiec bardzo głośno wypowiadał w modlitwie wiernych słowa: Wysłuchaj nas, Panie. Mama się trochę wstydziła, wiec go uciszała. A ja sobie wtedy pomyślałem, że ta jego postawa jest bardzo dobra. Oby tak inni potrafili na Mszy świętej się głośno modlić. A tu czasami nie śpiewają, nie uczestniczą we Mszy świętej, jakby w ogóle nie wiedzieli, po co tu przychodzą. Oczywiście niektórzy za głośno to robią, bo myślą, że jak coś głośno powiedzą to będzie dobrze i lepiej. Czasami mamy w domach mówią coś głośno, bo myślą, że jak wykrzyczą swoje racje, to one są właściwe. A wcale tak nie musi być. Trzeba się modlić czasem głośniej, czasem ciszej, ale żeby było ładnie.

Ostatnio przyglądałem się, jak wyglądała próba dzieci przed Rocznicą Pierwszej Komunii świętej. Niektórzy rodzice przygotowywali się pięknie ze swoimi dziećmi. Ale zobaczyłem też smutny obraz. Niektóre mamy z papierosami w ustach stały w tym czasie na parkingu przy samochodach i wypowiadały słowa, których teraz nie wypada mi powtórzyć. Nie przystoi taka postawa.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Sala duża, usłana i gotowa (por. Mk 14, 15). To ma być nasz kościół parafialny. Trzeba dbać o to, aby on był zawsze odświętnie przystrojony. Czyste obrusy, piękne kwiaty, posprzątane. Dekoracja jest po to, aby nie przysłaniała tego, co najważniejsze: ołtarza, tabernakulum, ambony. Dekoracja ma być zawsze dodatkiem, a nie istotą. Ma być udekorowaniem, czyli jakimś elementem, który podkreśla istotę. Panie, które noszą biżuterię wiedzą o co tu chodzi. Biżuteria nie może przysłonić pięknej pani, ma ją tylko udekorować. Mężczyzna ma spojrzeć na panią, a nie na biżuterię. Podobnie perfumy, jak będą za mocne, to wtedy jest wrażenie, że śmierdzą. Ale jak będą delikatnie, to wówczas podkreślają zapach osoby.

Jak ważni w kościele są ministranci. Jak ważna jest ich posługa. Jak są istotni przy ołtarzu. Ileż to się nasłucham, że słaby jestem opiekun ministrantów, bo ich nie ma przy ołtarzu. A ja mogę tylko ubolewać, jak wielu rodziców nie chce zrozumieć istoty posługi ministrantów. Niektórzy rodzice ministrantów nie pilnują, aby ich synowie byli na wyznaczonych dyżurach. A ilu rodziców mogłoby posłać synów do służenia, a tego nie robią. Parafia to dobro wspólne. Nie można mieć pięknej Mszy świętej bez zaangażowania uczestników. Nas obecnych na Mszy świętej nie można porównać do siedzących na trybunach kibiców, ale do grających na boisku piłkarzy. Jeżeli piłkarze nie będą grać, to wygrana jest niemożliwa.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Także ważne są nasze serce, z którymi przychodzimy na Eucharystię. Mają być, w stanie łaski uświęcającej. Dlaczego zdarza się, że przychodzimy na Mszę świętą i nie chcemy przyjąć Chrystusa w Komunii świętej? To nie jest właściwa postawa. Mam taką jedną znajomą, która jak idzie w gości, to już od drzwi mówi: Nie stawiajcie mi talerzyka, bo nie będę jadła. Bez sensu. Ktoś się naszykuje, a ona nie chce nawet spróbować. Synowe wiedzą, pojedź do teściowej i powiedz jej, że ci obiad nie smakuje, albo że go nie zjesz. Sprawa jest w zasadzie przesądzona. Dlatego nie można gardzić Komunią świętą. Pomyśleć zawsze o tym, że idziemy na Msze świętą i się do tego przygotować.

Przy okazji chciałbym poruszyć ważny problem Komunii świętej duchowej, bo widzę, że jest on w ogóle nieobecny. A zamiast Komunii duchowej wymyśla się dzisiaj różne suplementy, środki zastępcze, które niekiedy nic nie oznaczają, a czasami nawet sieją zamieszanie w głowach.

Co to jest Komunia święta duchowa? W sytuacji, gdy nie możemy sakramentalnie przyjąć Pana Jezusa, bo mamy grzech ciężki albo żyjemy w stałym stanie niemożności przystępowania do Komunii, to jest szansa dla nas, abyśmy odkryli Komunię świętą duchową. Dokumenty Kościoła chętnie o tym mówią. Papieże do tego zachęcają. Nawet dokumenty Synodu Archidiecezjalnego, który odbył się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku we Wrocławiu też do tego zachęcają.

Ta Komunia święta duchowa jest też pięknym rozwiązaniem dla małych dzieci. Jeśli nie przystąpiły jeszcze do Pierwszej Komunii świętej, to zamiast przychodzić po błogosławieństwo, które i tak za chwilę otrzymają na końcu Mszy świętej, może warto rozbudzić w nich pragnienie Komunii świętej duchowej. Można w ten sposób. Teraz jest Komunia święta. Pan Jezus przychodzi do naszych serc. Nie przyjmuję go jeszcze pod postacią Chleba, ale może On przyjść do mojego serca duchowo. Może wypełnić to serce swoją obecnością. Mam teraz takie pragnienie. Chcę się z Nim zjednoczyć. Inni przyjmują go w konsekrowanym Chlebie, a ja duchowo. Warto wziąć to rozwiązanie pod uwagę. Naprawdę o tym mówi Kościół. I to jest sprawdzone przez pokolenia. O tym mówili i pisali wielcy mistycy. Mieli takie doświadczenie, że Bóg przychodni do nich, choć oni Go nie mogą przyjąć pod postacią Chleba.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Nie brakuje dyskusji, jak mają wyglądać i jak mają być wyposażone nasze kościoły. Czy mają być proste, bez dekoracji? Myślę, że w tej kwestii warto wziąć pod uwagę powiedzenie: Historia magistra vitae est [Historia jest nauczycielką życia]. Ludzie średniowiecza budowali kościoły strzeliste, wzniesione do Boga, aby pokreślić, że człowiek ma być zwrócony do Boga. Ludzie baroku budowali piękne kościoły opływające w bogactwa. Zawsze były one dostojne. I to jest wynik wiary. Przekonanie, że kościół to dom Boga i brama do nieba.

Ciekawe jest, że bogacze twierdzą, że kościoły mają być ubogie, a oni sami opływają w bogactwa i żyją w pałacach. A ubodzy zaś mają mało w domach, a chcą za to, aby w kościele było bogato, ładnie, godnie. Czy Bóg potrzebuje bogatych wnętrz w kościołach? To bardziej kwestia naszej wiary, naszego podejścia. Jak nam na kimś zależy, to nasz stosunek do niego jest inny, szczególny. Przez analogię to się tyczy również Pana Boga.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

W dzisiejszą uroczystość chodzi o to, aby nie przegapić Tego, który jest najważniejszy – Chrystusa. Mój ojciec duchowny i spowiednik z Seminarium – a dziś proboszcz wrocławskiej Katedry, który ćwiczył nas kleryków w asystach, abyśmy ładnie przy biskupie służyli przy ołtarzu, miał w zwyczaju mówić: Staraj się wszystko ładnie robić, ale najważniejsze jest, abyś tym, co robisz podczas Mszy świętej potrafił się modlić.

Nie straćmy tego, co najważniejsze. Ukochajmy Eucharystię. I zawsze troszczmy się o to, aby dbać o tę ewangeliczną salę na górze: dużą, usłaną i gotową (Mk 14, 15). Amen.

 

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja