Homilia, XII Niedziela Zwykła, rok B

Homilia na XII Niedzielę Zwykłą, rok B

 

Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? (Mk 4, 40).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

We wspomnieniach zakopiańskiego lekarza i społecznika Andrzeja Chramca można przeczytać opowieść o jednej chorej kobiecie. Ten lekarz został poproszony, aby przyjść do niej i ją zbadać. Stwierdził zapalenie płuc, przepisał stosowne leki i powiedział mężowi, że kobieta może umrzeć, dlatego na wszelki wypadek należy poprosić księdza. Następnie przyszedł na drugi dzień, aby się dowiedzieć, czy pacjentka jeszcze żyje. Wtedy w sieni zobaczył jej męża z synami, jak zbijali trumnę. W izbie zaś na słomie leżała chora kobieta, ubrana jak do trumny. Ręce miała złożone jak u trupa i przewiązane sznurkiem, aby po śmierci się nie rozchyliły. Sama zaś chora ciężko stękała i patrzyła na lekarza. Zapytał wówczas, jak się czuje. Odpowiedziała, że dobrze. Dodała też, że był ksiądz, wyspowiadała się, przyjęła Komunię świętą, a teraz czeka na śmierć. Rodzina ułożyła ją na słomie, aby po śmierci porządnie i prosto zastygła. Lekarz opowiada, że kazał chorą na powrót położyć do łóżka. Po kilku dniach okazało się, że kobieta poczuła się lepiej, wyzdrowiała i żyła jeszcze dobrych parę lat. Trumna zaś zbita na jej pogrzeb służyła potem owcom za koryto.

Po co ta historia? Bo jest bardzo życiowa. Jest bardzo teraźniejsza. Różnie podchodzimy dziś do śmierci. Czasami myślimy o niej z nadzieją, a czasami z lękiem. Są ludzie, którzy wręcz niecierpliwie czekają na moment śmierci. A są i takie osoby, które boją się umierać, chcą czasami nawet wbrew medycznym możliwościom przedłużać życie, za wszelką cenę żyć jak najdłużej.

Niedawno rozmawiałem z młodym człowiekiem, który wyznał mi, że boi się śmierci. Jak go zapytałem: Czego się boisz konkretnie, gdy myślisz o śmierci? Odpowiedział mi, że boi się tego, że po śmierci nie będzie niczego, żadnego czyśćca, żadnego nieba. Po prostu okaże się, że jest nicość.

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Lęk i brak wiary. To są te słabości, te grzechy, które w dzisiejszej Ewangelii wyrzuca swoim uczniom sam Jezus Chrystus. Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? (Mk 4, 40).

Lęk. Nie brakuje go i dzisiaj ludziom. Lękamy się o swoje życie, lękamy się o zdrowie, lękamy się o naszych bliskich. Lękamy się o szkołę, pracę, przyszłość. Niektórzy ludzie żyją w ciągłem lęku. U części ludzi ten lęk staje się nawet chorobotwórczy i mamy wówczas do czynienia z nerwicami czy depresją. Tego lęku chyba najwięcej jest u ludzi, o których czytamy w gazetach plotkarskich czy tabloidach. To są tak zwani artyści, którzy pogubili się w swoim życiu. Nie mają jasnego punktu odniesienia. Ciągle biegną za sukcesem, a gdy on staje się niemożliwy do osiągnięcia, załamują się, popadają w zniechęcenie i depresję.

Dlatego warto dziś postawić sobie pytanie: Czy chrześcijanin może się lękać? Czy chrześcijanin może żyć w lęku? Czy wypada nam się lękać. Odpowiedź brzmi: Zdecydowanie nie. Pismo Święte poucza nas, że każdy, kto należy do Chrystusa musi wyzbyć się lęku. Jeżeli Bóg nas kocha, to lęk nie może być dla nas straszny. Św. Jan mówi w swoim pierwszym liście: W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk (…) Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4, 18). Mam świadomość, że towarzyszą nam lęki, ale po to wam dzisiaj przywołuję te słowa z Pisma Świętego, abyśmy sobie wszyscy uzmysłowili, że te lęki trzeba pokonywać Bożą miłością.

Bóg nie jest surowym władcą, który czeka, aż my – Jego poddani – popełnimy błąd, a On wtedy będzie nas mógł ukarać. Bóg jest kochającym Ojcem, który nam pomaga dokonywać trafnych wyborów i znajdować słuszne rozwiązania. Tak, jak nasi rodzice. Gdy zrobimy coś niestosownego, to upominają nas, abyśmy na przyszłość tego błędu powtórnie nie popełnili. Na przykład: nie wolno ci wagarować i lekceważyć nauki w szkole, bo wówczas nie pojedziesz na wakacje. I to nie dlatego, że my ci zabronimy, ale ponieważ sam nie będziesz mógł, bo trzeba będzie przygotowywać się do egzaminu klasyfikacyjnego.

Ktoś powie, ale przecież w głównych prawdach wiary mówimy, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Jako to zestawić z kochającym Ojcem? Po prostu: sędzia to ten, który ma rozsądzić zgodnie z prawem. Sędzia to nie kat. To stróż porządku. A dana przez niego kara ma charakter poprawczy. Jeżeli rodzice w domu dają nam karę, to po to, abyśmy się poprawili.

Warto pójść za Bogiem. Warto kroczyć drogami Bożej geografii. Bo przecież – jak poucza św. Paweł w Liście do Tymoteusza – nie dał nam Bóg ducha bojaźni (lęku), ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia (2 Tm 1, 7).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Mówi też i do nas Chrystus w dzisiejszej Ewangelii: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? (Mk 4, 40). Wyrzuca także nam nie tylko lęk, ale i brak wiary. Oglądałem jakiś czas temu film Bóg nie umarł. Tam jest ciekawa scena, jak to dwóch pastorów wybiera się na urlop. Mają z tym jednak wyjazdem problemy, bo ciągle ich samochód okazuje się niesprawny. W końcu stają pewnego ranka przed samochodem i pasażer mówi do kierowcy, aby zanim go odpali włożył najpierw walizki do bagażnika. Dziwi się kierowa i pyta dlaczego. Przyjaciel odpowiada, że na tym właśnie polega wiara.

Bo wiara polega na zaufaniu Bogu. On ma przygotowany dla nas najlepszy plan. Wiara polega na tym, że skoro modliliśmy się na dany dzień o deszcz, to wychodząc w słoneczny poranek z domu, zabierzemy ze sobą parasol. Ilu z nas w ubiegłym tygodniu, jak szykowaliśmy się do festynu parafialnego i widzieliśmy chmury na niebie, to wcale nie martwiło się o pogodę, bo przecież wiedzieliśmy, że wcześniej o nią w modlitwie Pana Boga poprosiliśmy.

Przestrzega nas Chrystus, abyśmy ciągle naszą wiarę w Niego wzmacniali. Mówi w Ewangelii według św. Łukasza: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!, a byłaby wam posłuszna (Łk 17, 6). Ziarnko gorczycy. Można popatrzeć chociażby na musztardę francuską, aby przekonać się, jak małe jest ziarenko gorczycy. I z takiego małego ziarenka wyrasta duża roślina. Podobnie może być z naszą wiarą. Choćby była ona mała, kiełkowała na razie, to odpowiednio pielęgnowana, może solidnie zaowocować.

Nasza wiara najpełniej aktualizuje się, przejawia się w naszej relacji do Jezusa. Kim On jest dla nas? Jak Go postrzegamy? Jak Go odbieramy? Czy jest istotą mojego życia, czy tylko jakimś dodatkiem bardziej lub mniej potrzebnym?

A może warto zwrócić uwagę na słowa Apostołów z dzisiejszej Ewangelii: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne? (Mk 4, 41). Bóg jest potężny. Historia pokazuje, że królestwa przemijają. Że upadają systemy polityczne i gospodarcze. A o Jezusie Chrystusie ciągle jest głośno. Mówią o Nim chrześcijanie – to akurat jest zrozumiałe. Ale mówią też o Nim ci, którym jest nie na rękę.

Kim On jest? Św. Piotr tak odpowiedział na podobne pytanie, które postawił mu sam Jezus: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego (Mt 16, 16). Św. Jan zaś w swojej Ewangelii przytacza słowa Chrystusa, który mówi o sobie: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (J 14, 6). Nie mamy zatem innej alternatywy, aby żyć wieczne. Tylko blisko Jezusa i z Jezusem. Toteż św. Paweł w Liście do Filipian mówi, że Jezus Chrystus jest Panem ku chwale Boga Ojca (Flp 2, 11).

 

Drodzy Bracia i Siostry!

 

Lęk i brak wiary. Czy to są grzechy i słabości, które odnoszą się do nas? Mam nadzieję, że nie. Albo odnoszą się do nas z każdym dniem coraz mniej. Niech ta Komunia święta, której pragniemy i którą przyjmujemy umacnia naszą wiarę w Boga oraz wzmacnia przekonanie, że żyjąc blisko Niego nie musimy się lękać, bo jesteśmy w dobrych rękach.

Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? (Mk 4, 40). Amen.

 

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja