Homilia, II Niedziela Adwentu, rok A

Homilia na II Niedzielę Adwentu, rok A

 

Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego (Mt 3, 3).

 

Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim! 

 

Jeżeli coś nas nie kosztuje, to w ogóle na to nie zwracamy uwagi. Albo przywiązujemy do tego mało uwagi. To czasami widać na przykład w zachowaniu małych dzieci. Jak dostaną jakąś zabawkę albo telefon, często nie dbają o to tak, jakby chcieli tego rodzice, którzy tę rzecz kupili. Mówią: po co o nią dbać, przecież jak się zepsuje, to rodzice i tak kupią nam nową. A rodzice, żeby mieć święty spokój, najczęściej tak robią.

Jeżeli chcemy mieć dobrze przygotowane święta w domu, musimy się do tego przyłożyć. Dlatego pewnie będziemy długo wybierać prezenty, szukać odpowiedniej choinki, sprzątać. Będziemy też robić zakupy – będziemy kupować dużo, nie tyle, ile trzeba, ale dużo. Wszystko po to, aby święta były udane.

Ale żeby te święta były udane potrzeba też – a może przede wszystkim – duchowego przygotowania. Dlatego mówi dzisiejsza Ewangelia: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego (Mt 3, 3). Znam sytuacje, gdy ludzie potrafili ruszyć niebo i ziemię, aby im na ulicy zrobili drogę. Bo wybudowali się, postawili piękne i bogate domy, brakowało im jedynie drogi. A że byli wysoko postawieni, mieli znajomości, dlatego też załatwili sobie drogę dojazdową. Ciekawe, czy potrafimy, aby taki sam zapał towarzyszył nam w prostowaniu dróg dla Pana Jezusa. W sprawach tego świata jesteśmy roztropni, a odnośnie życia Bożego za mało rozgarnięci. Św. Jan Chrzciciel zachęca dziś – powtarzając za prorokiem Izajaszem – przygotujcie drogi dla Pana. Pytam zatem nas wszystkich: Jak szykujemy te drogi dla Pana?

 

Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim!

 

Św. Jan Chrzciciel przebywał na pustyni. Pustynia w Piśmie Świętym ma znaczenie symboliczne. Mojżesz prowadził naród wybrany przez pustynię. Dlaczego? Niektórzy twierdzą, ponieważ wstydził się z nimi iść przez miasto… Ale nie dlatego. Na pustyni jest czas, aby przemyśleć wiele spraw. Można te sprawy w głowie sobie na nowo poukładać. Naród wybrany potrzebował 40 lat, aby poukładać sobie wszystko w głowach – bo tyle szedł przez pustynię.

Pustynia jest tutaj terminem symbolicznym. Nie chodzi bowiem o konkretną pustynię. Bardziej chodzi o nawrócenie, o oczyszczenie, o przemianę człowieka. Nie trzeba jechać na pustynię, aby trudne sprawy sobie w głowie poukładać. Pustynię można znaleźć w mieście. Nawet w rozkrzyczanym domu. Mimo nawału pracy, mimo licznych zajęć w szkole czy na uczelni, można znaleźć okazje, aby pójść na pustynię. Wystarczy na przykład ograniczyć seriale w telewizji, albo programy sportowe, albo gry komputerowe. To zależy od nas. Można też dalej żyć w kłamstwie, bredząc, że nie mamy czasu, ale to nieprawda. Czas jest, tylko raczej chęci brak.

 

Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim!

 

Św. Jan Chrzciciel nawołuje dzisiaj: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie (Mt 3, 2). Co to znaczy nawrócić się? Nie chodzi tylko o zmianę postępowania. Trzeba zmienić swoje złe myślenie. Nie chodzi o zmianę praktyk, ale o zmianę zasad.

Co z tego, że zacznę miło odzywać się do swoich rodziców. Ja mam ich zacząć kochać. Nasze złe relacje z rodzicami mogą wynikać z tego, że nosimy w sobie jakąś zadrę do nich. Może mamy im za złe, że zrobili nam coś złego, gdy byliśmy dziećmi. Nie wystarczy tylko być dla nich teraz miłymi, zwłaszcza, jak widzimy się raz na jakiś czas. Trzeba im wybaczyć i zacząć ich kochać od nowa. Możemy na przykład postępować właściwie, ponieważ się kontrolujemy. Nie będę używał słów wulgarnych, bo inni słyszą. Ale nie o to chodzi. Trzeba zmienić myślenie. Nie będę używał słów wulgarnych, bo jestem człowiekiem, bo mam kulturę, bo to nieeleganckie. Nie będę używał słów wulgarnych zwłaszcza wtedy, gdy jestem sam. To będzie oznaczało zmianę myślenia, a nie tylko zmianę postępowania.

Chodzi o zmianę zasad, a nie tylko inną praktykę. A może zacznę chodzić regularnie do kościoła, bo dzieci patrzą? Nie. Zacznę chodzić do kościoła, bo jestem katolikiem, potrzebuję Bożego słowa, potrzebuje komunii świętej, potrzebują Bożej obecności, bo nie radzę sobie w życiu.

 

Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim!

 

Bohaterem dzisiejszej Ewangelii jest św. Jan Chrzciciel. Warto go naśladować. Aby przygotować się na spotkanie z Jezusem Chrystusem udał się na pustynię. Prowadził surowy tryb życia, żył w ubóstwie. Pewnie trudno go dzisiaj naśladować w pełni. Sam po sobie widzę, że w takiej formie chyba bym nie potrafił żyć – za dużo wygód. Ale prawdą jest, że bogactwa i wygody tego świata utrudniają nam zbliżenie się do Boga. Gdybyśmy mieli mniej, niewątpliwie byłoby nam łatwiej. Bogaci może się oburzą, ale w wielu przypadkach – nie we wszystkich – ale jednak w wielu, jest im trudniej postawić Boga ponad bogactwo. Bogaty z trudnością wejście do królestwa niebieskiego (Mt 19, 23). To są słowa Chrystusa. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego (Mt 19, 24). Jezus mówi tu o niewielkiej bramie w murach Jerozolimy, która nazywana była Ucho igielne, właściciel musiał się zatem natrudzić, aby przeprowadzić przez nią swojego wielbłąda. Podobne Ucho igielne widzieli uczestnicy ostatniej parafialnej pielgrzymki, którzy nie tak dawno byli w Sandomierzu.

Tymczasem życie w ubóstwie bywa błogosławione. Ewangelia mówi, że do Jana ciągnęły tłumy z Jerozolimy, cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przychodzili kupcy, żołnierze, prości ludzie. Przychodzili też faryzeusze i uczeni w Piśmie. Po co szli do pustelnika. Przecież on nic nie wie o życiu, bo żyje w pustelni.

Młodzież gimnazjalna w szkole mówi, co ksiądz wie o małżeństwie? Ja nic, za to wy wiecie już wszystko – można odpowiedzieć. Na forach internetowych ludzie bez nazwiska mówią, co nas będą księża pouczać, przecież oni nic nie wiedzą o życiu. No tak, bo księża to są z kosmosu. I tak, jak św. Mikołaj, tylko od czasu do czasu przybywają na ziemię.

Przecież nie trzeba być chorym na serce, aby być dobrym kardiologiem. Nie trzeba być kobietą, aby być dobrym ginekologiem. Ostatnio jedne panie mówiły mi, jak one lubią tego swojego lekarza ginekologa z przychodni, bo on ich tak rozumie. Mężczyzna, a rozumie kobiety. To może i ksiądz coś o życiu jednak wie?

 

Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim!

 

Przykładem znajomości życia może być św. Benedykt z Nursji (jest to dzisiejsza Norcia w Umbrii), ojciec życia zakonnego w Europie, który żył na przełomie VI i VII wieku. Osiedlił się najpierw w Subiaco, to jest 75 km od Rzymu. Prowadził tam życie pustelnicze. Subiaco to jest szczególne miejsce, byłem tam kilka razy. Jak się wjeżdża do pustelni w Subiaco, droga jest tak kręta, że sam kierowca ma chorobę lokomocyjną. Będąc tam, raz nawet uciekałem przed wężem.

Św. Benedykt był w Subiaco pustelnikiem, a ciągnęły do niego tłumy. Przychodziły, aby pytać go, jak żyć. On żył w osamotnieniu, z dala od świata, a świat przychodził do niego pytać, jak żyć. Przecież to dla niektórych komiczne. Jednak nie, bo i dzisiaj ludzie jadą na weekendy do klasztorów, aby zapytać tamtejszych mnichów o radę.

Św. Benedykt jest autorem tej słynnej maksymy, którą żyła niegdyś cała Europa: Ora et labora (módl się i pracuj). A dzisiaj zdaje się, że nie chcemy żyć według tej zasady. Dlatego nam nic nie wychodzi. Europa boi się modlitwy, dlatego jest w kryzysie. W jednej renomowanej szkole wrocławskiej nauczyciele zastanawiają się, co zrobić, aby mieć więcej uczniów, nawet szkolenia sobie urządzają. Odpowiedź jest prosta. Wystarczy budować szkołę na wartościach. A nie tylko kasa i sukces. Sukces nie zawsze kojarzy się z wygraną. Męczennicy, jak umierali za Chrystusa, nie byli dla świata ludźmi sukcesu. A my dzisiaj o nich mówimy. Tymczasem, o cezarach, którzy mieli być nieśmiertelni, nikt obecnie nie pamięta.

Ale nie wszyscy akceptowali św. Benedykta. Tak, jak nie wszyscy akceptowali św. Jana Chrzciciela. Św. Jan nie był skłonny do kompromisów w sprawach wiary. Za to poniósł śmierć. Kompromis jest możliwy w kwestii urządzenia mieszkania, nie zaś w kwestii życia moralnego. Jak chcesz żyć zgodnie z Ewangelią, będziesz miał problemy. Bo będziesz dla innych wyrzutem sumienia. Ale to dobrze, bo takie jest nasze powołanie. Św. Benedykt też miał z tym problem. Żył w Subiaco z innymi mnichami. Przybywały do nich tłumy ludzi. Pytali się, jak żyć. Po pewnym czasie nawet miejscowemu proboszczowi – ks. Florencjuszowi św. Benedykt zaczął przeszkadzać, bo ludzie zamiast chodzić do miejscowej parafii, chodzili do św. Benedykta w góry. Ks. Florencjusz, aby przegonić św. Benedykta i jego uczniów podesłał im nagie kobiety, które miały ich kusić. Ostatecznie zdenerwował się św. Benedykt i przeniósł się na Monte Cassino.

 

Bracia i Siostry w powołaniu chrześcijańskim!

 

Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego (Mt 3, 3). To jest wołanie dzisiejszej adwentowej niedzieli, które wypływa z tej Eucharystii. To jest też nasze zadanie, aby zawsze być gotowymi na spotkanie z Jezusem. On nas zachęca do dawania o Nim świadectwa. Zakończył się Rok Wiary. Rozpoczął się kolejny rok duszpasterski, którego hasło brzmi: Wierzę w Syna Bożego. Każdy dzień jest zatem okazją do dawania świadectwa, do życia zgodnie z nauką Pana Jezusa. Ktoś zapyta: Jak to zrobić, bo ja nie umiem pięknie mówić? Św. Franciszek z Asyżu, gdy posyłał swoich braci na ewangelizację mawiał: Idźcie i głoście Ewangelię, ale słów używajcie tylko wtedy, gdy to jest konieczne. Więc jest to jakaś wskazówka. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego (Mt 3, 3). Amen.

 

Ks. Marcin Kołodziej

Liturgia Kościoła
 
W zakładce "Bibliografia"
do pobrania publikacje
ks. Marcina Kołodzieja